Wysoki, dobrze
zbudowany brunet przekroczył próg swojego mieszkania. Czuł się źle. Nie
powinien tak wściekać się na Hermionę. Ale dlaczego go oszukała? Zawsze była
posłuszna i nigdy nie łamała danego słowa. Jej wczorajsze spóźnienie musiało
mieć coś wspólnego z tym nowym szefem, Malfoy’em. Nie lubił go od pierwszej
chwili, gdy zobaczył w Proroku ich wspólne zdjęcie. Przystawiał się do jego
narzeczonej, nie miał, co do tego wątpliwości, a ona wcale się nie stawiała. Był zraniony i wściekły, to chyba zrozumiałe
prawda?
Draco stał na
środku salonu niezdrowo podekscytowany. Nie mógł się doczekać chwili, w której
spojrzy temu bydlakowi w oczy, kiedy pokaże mu, co to znaczy ranić Hermionę
Granger. Usłyszał brzęk odkładanych kluczy i ciężkie kroki. Ciało całe mu
drżało. Harry podniósł się z fotela, stając po drugiej stronie pokoju. Jeszcze
tylko kilka sekund, jeszcze chwila i będzie go miał w swoich rękach.
Wtedy do salonu
wszedł przystojny mężczyzna. Spojrzał zdziwiony na gości. Hermiona zaprosiła
kogoś do domu? Zaprosiła do domu Pottera i Malfoy’a? Ze wszystkich ludzi
nienawidził ich najbardziej, a ona i tak miała czelność wpuścić ich do jego
domu? Dopiero teraz dostrzegł jakieś walizki pod ścianą. Należały do jego
narzeczonej. Zacisnął dłonie w pięści i ściągnął brwi.
-
Czego tu szukacie? Gdzie jest Hermiona? Co jej zrobiliście? –
spytał głosem przepełnionym gniewem. Był pewny, że to ich przestraszy. Nie
dostał od razu odpowiedzi. Blondyn wybuch histerycznie śmiechem, wprawiając
pozostałą dwójkę w osłupienie.
-
Co my jej zrobiliśmy? – powtórzył, przyglądając się Delafoe. –
My? A może powiedź nam, co ty jej zrobiłeś? Opowiedz nam jak nabyła tych
wszystkich kolorowych sińców. No dalej, pochwal się, jak dobry jesteś w
podnoszeniu ręki na bezbronną kobietę. – popędził go, coraz bardziej wściekły.
Już nie było mu do śmiechu. Harry zaczął dokładniej obserwować towarzysza. Był
pewny, że Draco szybko straci panowanie. – No dalej!
-
Nie wiem o czym mówisz, ty..
-
Nie wiesz? To ja ci zaraz odświeżę pamięć. – powiedział z
sadystycznym uśmieszkiem. Jednym machnięciem różdżki pozbawił Nicolasa
magicznego patyka. Był znakomitym czarodziejem. Zaklęcia niewerbalne miał
opanowane na tym samym poziomie, co niegdyś Hermiona. – I zrobimy to w ten sam
sposób, co ty. Tak jak ona będziesz bezbronny, bezsilny. Jak ci się podoba
odwrócenie roli? Bo ja mam zamiar dobrze się bawić.
-
Gdzie jest Hermiona?!
-
Tam, gdzie nigdy jej nie dostaniesz! – odpowiedział mu
wściekły. – Tam, gdzie nigdy jej nie skrzywdzisz!
-
Oddaj mi moją narzeczoną, bo inaczej..
-
Bo inaczej, co? Uderzysz mnie, tak jak zrobiłeś to z nią?
Podniesiesz na mnie rękę? Chciałbym zobaczyć jak próbujesz. – parsknął,
obracając w dłoni różdżkę. Jedno zaklęcie i brunet padł na kolana. Syknął,
czując jak magiczne więzy oplatają jego ciało. – A dla twojej informacji to już
nie jest twoja narzeczona. – dodał z czysto ślizgońskim uśmieszkiem. Wsunął
wolną rękę do kieszeni i wyciągnął z niej nieduży pierścionek zaręczynowy.
Ściągnął go z jej palca, gdy straciła
przytomność. Nie miał zamiaru dopuszczać do ich spotkania. Merlin wie,
co by się stało, gdyby próbowała mu oddać błyskotkę osobiście, a wiedział, że
tak by zrobiła, bo była zbyt honorowa, żeby dokonać tego listownie. – Żałosny
jesteś, wiesz? I nawet nie masz dobrego gustu. Kobieta taka jak Hermiona
zasługuje na największy diament jaki ta ziemia widziała, a nie jakąś dziecinną
błyskotkę. – mruknął i rzucił pierścionkiem w bruneta. Biżuteria odbiła się od
jego klatki piersiowej i spadła na drewnianą podłogę. – Więc, od czego zaczynamy?
Cruciatus? Duro? Drętwota? Sectumsempra?
Czy może wolałbyś coś ciekawszego? Avada może? – spytał spokojnie, choć Harry
wiedział, że ciężko jest mu się opanować.
-
Pieprz się. – wycedził Nicolas, patrząc mu prosto w oczy.
-
Z tobą? Nie dziękuję, postoję. – odpowiedział, a Potter
mimowolnie parsknął śmiechem. Draco spojrzał na towarzysza przez ramię. –
Dobrze się bawisz, Potti?
-
Wyśmienicie.
-
Cokolwiek zamierzacie, nie ujdzie wam to na sucho. Co się
stanie jak Ministerstwo się dowie, czym zajmuje się Potter po godzinach? Jak
myślisz, jak długo utrzymasz stołek? – zagroził brunet.
-
Ty naprawdę jesteś idiotą. – stwierdził Draco, przypatrując
się mu. – Pomyśl, człowieku. Przed tobą stoi facet, którego przyjaciółkę
maltretowałeś. Do tego jest to święty Chlopiec-Który-Przeżył. Jak myślisz, komu
uwierzą? Tobie czy jemu? Uwierzą facetowi, który uratował cały Magiczny Świat
przed największym Czarnoksiężnikiem jakiego świat widział, czy tobie?
Sadystycznemu dupkowi, który znęcał się nad niewinną, bezbronną kobietą? Radzę
to przemyśleć.
-
Będziesz tylko gadał, czy zabierasz się do roboty? A może nie
masz jaj? – spytał z szyderczym uśmiechem brunet.
-
Nie mam jaj? – parsknął Draco, kucając przed nim. – A
wiedziałeś, że byłem Śmierciożercą? – zagadnął, bawiąc się różdżką, ale kątem
oka obserwował swoją ofiarę. Źrenice mu się powiększyły na te słowa. Nigdy nie
interesował się tym, co się działo. Przyjechał po wojnie z Ameryki i wcale nie
obchodziło go to, co miało miejsce w Anglii. Wprawdzie słyszał wiele o
Voldemorcie, ale nie przejmował się ludźmi, którzy mu służyli. Draco wprawdzie
nigdy nikogo nie zabił, jednie torturował na zlecenia Czarnego Pana. Był wtedy
młody, miał ochotę wybuchnąć płaczem. Nie chciał krzywdzić tych mugoli.
Nienawidził ich, bo tak go nauczono. Zawsze myślał, że chce ich śmierci, ale
nie potrafiłby sam wykonać wyroku. Był zbyt słaby. Ojciec nie nauczył go
odwagi, jaką posiadał Potter i jego przyjaciele. On nie dałby rady stawić czoła
wszelkiemu złu. Nie znaczyło to jednak, że nie mógł w tej chwili wykorzystać
nabytych umiejętności. Nigdy nie wracał do tego wspomnienia, nie chciał taki
być, ale zawładnęła nim taka nienawiść, że postanowił wypuścić na zewnątrz to,
co w nim najgorsze. I tak był zaskoczony, że tak długo trzyma nerwy na wodzy. –
A więc, co życzysz sobie na początek?
-
Zgnijesz w piekle.
-
Możliwe, ale bądź pewny, że się tam spotkamy. – odparł z
błyskiem w oku. – A tam będzie o wiele gorzej. – dodał z zadowoleniem. – A więc
zaczynajmy. – zaklaskał w dłonie i podniósł się. – Więc jak lubiłeś to
zaczynać? Wolałeś najpierw ją uderzyć, czy rzucić jakieś zaklęcie? – spytał,
podwijając rękawy. Nick zaśmiał się pod nosem. Wiedział, że to koniec między
nim, a Hermioną. Nie pozwolą jej do niego wrócić, ale jeśli tylko ją spotka,
zemści się. Zemści się za to, że go opuściła dla Śmierciożercy, że nasłała na
niego swoich pachołów.
-
Wolałem ją najpierw zgwałcić. – odpowiedział, unosząc głowę.
Oczy Dracona powiększyły się i zapłonął w nich żywy ogień. Potter poruszył się
niespokojnie. Wiedział, że to jedno zdanie było jak płachta na byka. Nim zdążył
cokolwiek powiedzieć, mrugnąć, czy się poruszyć, Draco uderzył byłego
narzeczonego Hermiony z całej siły. Krew popłynęła mu z nosa, zostając na
knykciach blondyna, ale nie przejął się tym. Wymierzył kolejny cios i kolejny,
i kolejny. Bił dopóki nie uszła z niego złość, dopóki nie poczuł choć odrobiny
tego błogiego uczucia satysfakcji. Włosy opadły mu na oczy. Było mu gorąco,
serce waliło mu jak szalone i ciężko oddychał.
-
Jest nieprzytomny. – stwierdził Harry, widząc, że nie musi
odsuwać blondyna od jego ofiary.
-
Zaraz coś na to zaradzimy. – odparł niewzruszony tym faktem
Malfoy. Wypowiedział jakieś nieznane bliznowatemu zaklęcie i po chwili Nicolas
prawie podskoczył, budząc się. Wciąż był poobijany, słaby i krwawił, ale był
absolutnie przytomny. – Tak szybko nas opuściłeś? Chyba nie myślałeś, że
odpuścimy tak łatwo?
-
Idź do diabła. – warknął.
-
Teraz mam lepsze zajęcie, ale nie martw się, z diabłem jestem
umówiony na herbatkę w niedzielne popołudnie. – odparł z przesadną
uprzejmością. – A teraz, kiedy wiemy, jaki mały masz stopień wytrzymałości,
zaczniemy zabawę, ale tym razem na poważnie. – oznajmił wrednie się
uśmiechając. Harry obserwował jak blondyn rzuca na Delafoe coraz to nowsze
zaklęcia. Przyglądał się wijącemu na ziemi mężczyźnie. Nicolas krzyczał wniebogłosy, ale nikt nie mógł go usłyszeć. Rzucili na mieszkanie zaklęcie
wyciszające. Z jednej strony cieszył się na widok cierpienia tego drania, z
drugiej zaś obawiał się, że Draco przesadzi. Że nie zdoła go upilnować.
-
Dobrze się bawisz?
-
Pieprz się! – odpowiedział, wyginając się z bólu brunet.
-
Głośniej, nie słyszałem! – zawołał z satysfakcją. Z gardła
Nicolasa wydobył się przeraźliwy krzyk. Draco z uśmiechem ściągnął z niego
zaklęcie. Były narzeczony Hermiony sapał głośno. Był obolały i zmęczony, a w
dodatku czuł nieznośne pieczenie na twarzy. Draco podszedł do niego i ponownie
ustawił na kolanach, by zaraz uderzyć go z całej siły pięścią w twarz, a potem
doprawić to kopniakiem w brzuch. – Podoba się? – spytał, stając nad nim.
-
Jak ona w ogóle może patrzeć na takiego gnoja jak ty? Na
Śmierciożercę?
-
Kończmy zabawę. – powiedział twardo Malfoy, któremu nie było
już do śmiechu. Hermiona nie zwracała uwagi na jego przeszłość. Wybaczyła mu
wszystkie grzechy, wszystkie okropne słowa. Sam nie wiedział dlaczego, ale ten
drań nie miał prawa mu wypominać kim był. On sam niespełna dwadzieścia cztery
godziny temu robił jej gorsze rzeczy. – Avada..
-
Przestań! – krzyknął Potter, odpychając towarzysza. Nick
trafił go w czuły punkt. Harry domyślił się tego od razu. Draco uważał się za
niegodnego Hermiony. Może i tak było, ale był dla niej dobry. – Nie chcesz
zniżać się do jego poziomu. Nie chcesz..
-
No dalej, morderco! Na co czekasz? – zawołał rozbawiony
mężczyzna. – Pozwolisz jemu dyktować ci życie?
-
Nie. – odpowiedział bez namysłu. Harry był już gotowy go
rozbroić, gdy blondyn znowu otworzył usta. – Pozwolę mu sobie doradzić.
Przywrócić rozsądek. Zatrzymać przed zrobieniem czegoś, co mogę żałować. –
powiedział, patrząc prosto w oczy okularnika. Harry odetchnął i uśmiechnął się
lekko. Zdecydowanie był dobry dla Hermiony. – A ty nie chciałbyś zapanować nad
sobą, gdy krzywdziłeś Hermionę? Gdy wylewała przez ciebie morze łez? Gdy
błagała, byś przestał? Gdy miała dość, gdy była..
-
Zamknij się!
-
Gdy była obolała? Nie robiło ci się niedobrze i wstyd na widok
tego, co uczyniłeś z jej ciałem? Nie czułeś się winny? Nie czułeś się jak
mizerna podróbka mężczyzny? Jak gnój, który krzywdzi swoją ukochaną?
-
Powiedziałem zamknij się!
-
Nigdy się nie zamknę. Mój głos będzie odbijał się po twojej
głowie. Zwariujesz z poczucia winny, z bólu serca, ale nie będziesz pamiętam
kobiety, którą skrzywdziłeś. Może miniesz ją na ulicy, może nie? Kto to wie?
Ale mój głos będzie ci przypomniał za każdym razem jakim gnojem byłeś.
Przypomni ci każde słowo, które wbije ci się w serce jak sztylet.
-
Jak niby chcesz tego dokonać? – prychnął.
-
Szybko i bezboleśnie. Ale nie martw się, ból przyjdzie potem.
– odparł grobowym tonem. Wycelował różdżkę w Delafoe i wziął głęboki oddech. –
Przesuń się, Potti. Nie chcielibyśmy, żebym trafił w ciebie. – mruknął,
przyglądając się leżącemu mężczyźnie. Harry skinął głową i stanął po lewej
stronie blondyna, również zwracając swój wzrok ku Nicolasowi. Draco skupił swój
umysł na tym, co chciał wymazać z pamięci bruneta, a co miało pojawiać się w
nim nieustannie. Twarze wszystkich znajomych dziewczyny, jej rodziców, jej
imię. Wszystko, co się z nią łączyło, miało zniknąć z jego świadomości. Siebie
również postanowił z niej usunąć, zostawiając tylko mgliste wspomnienie,
dlaczego został ukarany. – Obliviate. – powiedział pewnie i z mocą. Z różdżki
wydobył się jasny promień, a po chwili było już po wszystkim. Draco jednym
machnięciem sprawił, że walizki zniknęły, a potem teleportował się do domu Weasley’a,
a to samo uczynił bliznowaty.
Hermiona
siedziała w fotelu z kubkiem herbaty w dłoniach, gdy nagle w salonie pojawiły
się walizki, które niezaprzeczalnie należały do niej. Wszędzie by poznała
jasnoróżowe przedmioty z miętowymi wzorami i rączką w tym samym kolorze. Gdy je
zobaczyła nie mogła się powstrzymać, musiała je mieć. Odstawiła herbatę, a
zaraz w pokoju pojawili się chłopcy.
-
Draco. – szepnęła, przyglądając się mu jak zaczarowana. Kilka
sekund zajęło, zanim zauważyła przyjaciela obok swojego szefa.- Harry. – dodała
i podniosła się z miejsca. Bez zastanowienia podeszła do bruneta i wpadła mu w
ramiona. Poczuła ulgę i bezpieczeństwo. Zawsze wiedziała, że nikt nie jest w
stanie jej zranić, gdy jest przy niej Harry. Spojrzała na Malfoy’a. Wyglądał
dziwnie, jakby był zmęczony, wypruty z emocji. – Draco. – powtórzyła niczym
litanie i wyplątała się z ramion okularnika. Potter uśmiechnął się lekko i
wycofał do kuchni, gdzie znalazł swoją żonę i przyjaciela. – Co się tam
wydarzyło?
-
Niewiele. – mruknął, nie patrząc na nią.
-
Draco. – powtórzyła już pewniej. Chciała wiedzieć, co się
stało. – Nie zrobiliście chyba jakiejś głupoty, prawda?
-
Chciałem. – przyznał szczerze. – Nawet nie wiesz jak bardzo
chciałem. Byłem już bardzo blisko, ale Potter mnie zatrzymał.
-
Cieszę się, że cię powstrzymał. – odparła, podchodząc do
niego. – Draco.. gdzie jest mój pierścionek?
-
Tylko mi nie mów, że chciałabyś do niego wrócić?! – zirytował
się. – Nie ma mowy, rozumiesz?
-
Nie, tylko pytam bo..
-
Zabrałem go. Zabrałem i rzuciłem nim mu w twarz, gdy broniłem
twojego honoru. Gdy zadbałem, byś była bezpieczna. – powiedział trochę ostro.
Wciąż targały nim emocje.
-
A co robił w takim razie Harry?
-
Pilnował, żebym nie przesadził.
-
A więc ty sam.. ? – za jąkała się.
-
Pokazałem mu jaka to świetna zabawa, gdy odwróci się role. –
odpowiedział z typowym dla dawnego Dracona uśmieszkiem. – Upewniłem się, że już
nigdy cię nie dotknie. Tak właściwie, to nawet nie wie kim jesteś. Nie ma
pojęcia, że istniejesz.
-
Wymazałeś mu pamięć? – spytała zdziwiona.
-
Miedzy innymi. – przyznał z błyskiem w oku. Wolała nie
wiedzieć, co jeszcze przy okazji mu zmodyfikował. – Ale nie rozmawiajmy o nim.
Jak się czujesz? Widzę, że po.. twoja twarz wygląda normalnie.
-
Tak. – uśmiechnęła się szeroko. Była naprawdę szczęśliwa, że
już wygląda normalnie. Maść zastosowali na całe ciało, gdy się obudziła. Nie
miała już ani jednego siniaka na skórze. – Już cała wyglądam normalnie. –
dodała z zadowoleniem i podwinęła lekko sweter, ukazując mu kawałek nagiego
brzucha. Był nieskazitelnie czysty, taki jak powinien być. Draco opadł na
kanapę z ulgą. Obawiał się, że sińce nie zejdą. Wiedział doskonale, że niektóre
klątwy zostawiają ślad na całe życie. Przyciągnął ją do siebie delikatnym
ruchem i uniósł głowę. Znajdował się na okolicy jej pępka. Podobało mu się to,
że nad nim górowała.
-
Bałem się o ciebie. Wtedy, gdy poznałem prawdę. Byłem
przerażony. – wyznał, trzymając ją za biodra. Hermiona złapała jego twarz w
dłonie, a on przymknął oczy, rozkoszując się jej dotykiem. – Nie wiedziałem, co
robić. Najlepszym wyjściem było według mnie przyjście tutaj, do ludzi, których
kochasz i którzy kochają ciebie.
-
Dobrze zrobiłeś. – szepnęła.
-
Przepraszam. Przepraszam, że wcześniej nie zareagowałem. Że
byłem taki ślepy na wszystkie znaki, że..
-
Nie jesteś niczemu winien. – przerwała mu prędko, siadając na
jego kolanach. To był odruch, nawet o tym nie myślała. Czuła się jakby była w
jednym ze swoich snów. Trzymała go blisko siebie, przerażona, że zniknie. Że
zaraz się obudzi. – Tak wiele dla mnie zrobiłeś. Wyrwałeś mnie z tego piekła,
uratowałeś mnie. Kto wie, co by się ze mną stało, gdybym dalej to ciągnęła.
Byłam głupia, że nic nie mówiłam. Zgubiłam gdzieś swoją siłę, bojowość, odwagę.
Dawniej wiedziałabym jak się bronić. To moja wina.
-
Ty jesteś niewinna. Jak zawsze zresztą. Nie potrafiłabyś
nikogo skrzywdzić. – powiedział z czułością, przeczesując jej długie, miękkie
włosy. Miała czas żeby się odświeżyć, gdy spłukiwała resztki maści ze swojego
ciała. – Jesteś drobną, bezbronną kobietą. Kobietą, której nie umiałem obronić.
-
To nie był twój obowiązek.
-
Był. – odpowiedział twardo, zły na samego siebie.
-
Draco nie byłeś..
-
Byłem i jestem za to odpowiedzialny. W momencie, w którym
zakochałem się w tobie stałem się za ciebie odpowiedzialny, rozumiesz? –
spojrzał na nią ze smutkiem. Nie wypełnił swojej misji. Przecież niewiele się
od niego wymagało, tylko żeby ochronił istotę, którą kocha. Przecież nie ma
nikogo ważniejszego w jego życiu, jest tylko ona, a on i z tym sobie nie
poradził. Co z niego za facet?
-
Zakochany? – powtórzyła zaskoczona. Skinął jedynie głową. Nie
miał odwagi tego powtórzyć i tak nie był pewny, gdzie ją znalazł za pierwszym
razem. Bał się wyznać swoje uczucia, bo nie wiedział, jaka będzie jej
odpowiedź. Z pewnością nie może do niego nic czuć, przecież był dla niej zawsze
okropny. Wybaczyła mu, zaprzyjaźnili się, ale nie mógł chyba liczyć na więcej,
prawda? – To dobrze, bo ja też cię kocham.
-
Co? – spytał mało inteligentnie.
-
Kocham cię od kiedy pojawiłeś się w moich snach i dałeś
ukojenie mojemu cierpieniu. Myślisz, że wytrwałabym w tym wszystkim, gdyby nie
myśl, że jak zamknę oczy, to poczuje twoje bezpieczne ramiona, ujrzę szare,
kochające oczy i posmakuje słodkie usta? – uśmiechnęła się lekko. – Byłeś moją
utopią w najgorszych chwilach mojego życia i kocham cię całym sercem. – dodała,
a on nie mógł czekać ani sekundy dłużej. Przysunął się bliżej i pocałował ją
czule. Był delikatny, ostrożny, ale jednocześnie włożył w ten pocałunek mnóstwo
namiętności i uczuć. Smakowała miłość z jego warg, ciche kocham cię wymykało
się z gardła. Jego ręce oplatały jej biodra, przyciskając jak najbliżej jego
ciała. Czuła bicie jego serce. Jej własne waliło w szalonym rytmie. Od teraz
wszystko miało się zmienić, od teraz miała być bezpieczna. Od teraz on będzie
przy niej. Razem mogą stawić czoła światu i pokonać każdą przeciwność losu.
-
No chyba żartujecie! – jęknął Ronald, stojący w przejściu.
Hermiona oderwała się od blondyna chichocząc, a on sam nie był lepszy. Ginny i
Harry wyjrzeli zza placów rudego. Przyszła matka wystawiła do góry kciuk,
ukazując parze swoją aprobatę, a Harry spojrzał porozumiewawczo na blondyna.
Draco skinął głową, w niemym podziękowaniu.
Auć! – zawołała nagle Ginny. – Kopnęło! Moje maleństwo kopnęło! –
powiedziała prze szczęśliwa i wszyscy skupili swoją uwagę na niej. Draco skradł
ukochanej szybki pocałunek. Od teraz wszystko miało się zmienić na lepsze.
Wreszcie miał poczuć smak prawdziwego szczęścia. Szczęścia pod postacią
niskiej, brązowowłosej kobiety o orzechowych tęczówkach.
~*~
No witam. Rozdział X czyli.. ostatni. Będzie jeszcze epilog, ale poza tym to już koniec. Ech. Przeczytałam dzisiaj rozdział przed wstawieniem i sama nie wiem... wszystko wydaje mi się nie tak jak powinno. Nie mam pojęcia, o czym myślałam pisząc to. No cóż, jest jak jest. Mam nadzieję, że nie zrujnowałam go całkowicie.
Co do epilogu... będziecie musieli na niego poczekać co najmniej dwa tygodnie. W ogóle nie idzie mi jego pisanie. Nie wiem w jakim kierunku iść.. kontynuować sielankę, czy może nie? Może powinnam zrobić jakiś drastyczny zwrot akcji i później napisać jakiś drugi tom czy coś w tym rodzaju? Sama nie wiem... wysyłajcie swoje opinie jakby co. Chętnie przeczytam, co wy o tym myślicie :)
W każdym razie... Bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa, które od was otrzymałam. Jesteście wspaniali. Mam nadzieję, że wkrótce wymyślę coś innego, co będę mogła wam przedstawić :)
Jak podoba się wam nowy wygląd? Ja jestem absolutnie zakochana. Moim zdaniem szablon jest cudowny, za co muszę podziękować Blode z szablonownicy. Dziękuję! :)
Na dziś to tyle.. postaram się w końcu napisać ten epilog.
Ściskam, Nusiaa.