Rozdział X


     Wysoki, dobrze zbudowany brunet przekroczył próg swojego mieszkania. Czuł się źle. Nie powinien tak wściekać się na Hermionę. Ale dlaczego go oszukała? Zawsze była posłuszna i nigdy nie łamała danego słowa. Jej wczorajsze spóźnienie musiało mieć coś wspólnego z tym nowym szefem, Malfoy’em. Nie lubił go od pierwszej chwili, gdy zobaczył w Proroku ich wspólne zdjęcie. Przystawiał się do jego narzeczonej, nie miał, co do tego wątpliwości, a ona  wcale się nie stawiała. Był zraniony i wściekły, to chyba zrozumiałe prawda?
     Draco stał na środku salonu niezdrowo podekscytowany. Nie mógł się doczekać chwili, w której spojrzy temu bydlakowi w oczy, kiedy pokaże mu, co to znaczy ranić Hermionę Granger. Usłyszał brzęk odkładanych kluczy i ciężkie kroki. Ciało całe mu drżało. Harry podniósł się z fotela, stając po drugiej stronie pokoju. Jeszcze tylko kilka sekund, jeszcze chwila i będzie go miał w swoich rękach.
     Wtedy do salonu wszedł przystojny mężczyzna. Spojrzał zdziwiony na gości. Hermiona zaprosiła kogoś do domu? Zaprosiła do domu Pottera i Malfoy’a? Ze wszystkich ludzi nienawidził ich najbardziej, a ona i tak miała czelność wpuścić ich do jego domu? Dopiero teraz dostrzegł jakieś walizki pod ścianą. Należały do jego narzeczonej. Zacisnął dłonie w pięści i ściągnął brwi.
-         Czego tu szukacie? Gdzie jest Hermiona? Co jej zrobiliście? – spytał głosem przepełnionym gniewem. Był pewny, że to ich przestraszy. Nie dostał od razu odpowiedzi. Blondyn wybuch histerycznie śmiechem, wprawiając pozostałą dwójkę w osłupienie.
-         Co my jej zrobiliśmy? – powtórzył, przyglądając się Delafoe. – My? A może powiedź nam, co ty jej zrobiłeś? Opowiedz nam jak nabyła tych wszystkich kolorowych sińców. No dalej, pochwal się, jak dobry jesteś w podnoszeniu ręki na bezbronną kobietę. – popędził go, coraz bardziej wściekły. Już nie było mu do śmiechu. Harry zaczął dokładniej obserwować towarzysza. Był pewny, że Draco szybko straci panowanie. – No dalej!
-         Nie wiem o czym mówisz, ty..
-         Nie wiesz? To ja ci zaraz odświeżę pamięć. – powiedział z sadystycznym uśmieszkiem. Jednym machnięciem różdżki pozbawił Nicolasa magicznego patyka. Był znakomitym czarodziejem. Zaklęcia niewerbalne miał opanowane na tym samym poziomie, co niegdyś Hermiona. – I zrobimy to w ten sam sposób, co ty. Tak jak ona będziesz bezbronny, bezsilny. Jak ci się podoba odwrócenie roli? Bo ja mam zamiar dobrze się bawić.
-         Gdzie jest Hermiona?!
-         Tam, gdzie nigdy jej nie dostaniesz! – odpowiedział mu wściekły. – Tam, gdzie nigdy jej nie skrzywdzisz!
-         Oddaj mi moją narzeczoną, bo inaczej..
-         Bo inaczej, co? Uderzysz mnie, tak jak zrobiłeś to z nią? Podniesiesz na mnie rękę? Chciałbym zobaczyć jak próbujesz. – parsknął, obracając w dłoni różdżkę. Jedno zaklęcie i brunet padł na kolana. Syknął, czując jak magiczne więzy oplatają jego ciało. – A dla twojej informacji to już nie jest twoja narzeczona. – dodał z czysto ślizgońskim uśmieszkiem. Wsunął wolną rękę do kieszeni i wyciągnął z niej nieduży pierścionek zaręczynowy. Ściągnął go z jej palca, gdy straciła  przytomność. Nie miał zamiaru dopuszczać do ich spotkania. Merlin wie, co by się stało, gdyby próbowała mu oddać błyskotkę osobiście, a wiedział, że tak by zrobiła, bo była zbyt honorowa, żeby dokonać tego listownie. – Żałosny jesteś, wiesz? I nawet nie masz dobrego gustu. Kobieta taka jak Hermiona zasługuje na największy diament jaki ta ziemia widziała, a nie jakąś dziecinną błyskotkę. – mruknął i rzucił pierścionkiem w bruneta. Biżuteria odbiła się od jego klatki piersiowej i spadła na drewnianą podłogę. – Więc, od czego zaczynamy? Cruciatus? Duro? Drętwota? Sectumsempra? Czy może wolałbyś coś ciekawszego? Avada może? – spytał spokojnie, choć Harry wiedział, że ciężko jest mu się opanować.
-         Pieprz się. – wycedził Nicolas, patrząc mu prosto w oczy.
-         Z tobą? Nie dziękuję, postoję. – odpowiedział, a Potter mimowolnie parsknął śmiechem. Draco spojrzał na towarzysza przez ramię. – Dobrze się bawisz, Potti?
-         Wyśmienicie.
-         Cokolwiek zamierzacie, nie ujdzie wam to na sucho. Co się stanie jak Ministerstwo się dowie, czym zajmuje się Potter po godzinach? Jak myślisz, jak długo utrzymasz stołek? – zagroził brunet.
-         Ty naprawdę jesteś idiotą. – stwierdził Draco, przypatrując się mu. – Pomyśl, człowieku. Przed tobą stoi facet, którego przyjaciółkę maltretowałeś. Do tego jest to święty Chlopiec-Który-Przeżył. Jak myślisz, komu uwierzą? Tobie czy jemu? Uwierzą facetowi, który uratował cały Magiczny Świat przed największym Czarnoksiężnikiem jakiego świat widział, czy tobie? Sadystycznemu dupkowi, który znęcał się nad niewinną, bezbronną kobietą? Radzę to przemyśleć.
-         Będziesz tylko gadał, czy zabierasz się do roboty? A może nie masz jaj? – spytał z szyderczym uśmiechem brunet.
-         Nie mam jaj? – parsknął Draco, kucając przed nim. – A wiedziałeś, że byłem Śmierciożercą? – zagadnął, bawiąc się różdżką, ale kątem oka obserwował swoją ofiarę. Źrenice mu się powiększyły na te słowa. Nigdy nie interesował się tym, co się działo. Przyjechał po wojnie z Ameryki i wcale nie obchodziło go to, co miało miejsce w Anglii. Wprawdzie słyszał wiele o Voldemorcie, ale nie przejmował się ludźmi, którzy mu służyli. Draco wprawdzie nigdy nikogo nie zabił, jednie torturował na zlecenia Czarnego Pana. Był wtedy młody, miał ochotę wybuchnąć płaczem. Nie chciał krzywdzić tych mugoli. Nienawidził ich, bo tak go nauczono. Zawsze myślał, że chce ich śmierci, ale nie potrafiłby sam wykonać wyroku. Był zbyt słaby. Ojciec nie nauczył go odwagi, jaką posiadał Potter i jego przyjaciele. On nie dałby rady stawić czoła wszelkiemu złu. Nie znaczyło to jednak, że nie mógł w tej chwili wykorzystać nabytych umiejętności. Nigdy nie wracał do tego wspomnienia, nie chciał taki być, ale zawładnęła nim taka nienawiść, że postanowił wypuścić na zewnątrz to, co w nim najgorsze. I tak był zaskoczony, że tak długo trzyma nerwy na wodzy. – A więc, co życzysz sobie na początek?
-         Zgnijesz w piekle.
-         Możliwe, ale bądź pewny, że się tam spotkamy. – odparł z błyskiem w oku. – A tam będzie o wiele gorzej. – dodał z zadowoleniem. – A więc zaczynajmy. – zaklaskał w dłonie i podniósł się. – Więc jak lubiłeś to zaczynać? Wolałeś najpierw ją uderzyć, czy rzucić jakieś zaklęcie? – spytał, podwijając rękawy. Nick zaśmiał się pod nosem. Wiedział, że to koniec między nim, a Hermioną. Nie pozwolą jej do niego wrócić, ale jeśli tylko ją spotka, zemści się. Zemści się za to, że go opuściła dla Śmierciożercy, że nasłała na niego swoich pachołów.
-         Wolałem ją najpierw zgwałcić. – odpowiedział, unosząc głowę. Oczy Dracona powiększyły się i zapłonął w nich żywy ogień. Potter poruszył się niespokojnie. Wiedział, że to jedno zdanie było jak płachta na byka. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, mrugnąć, czy się poruszyć, Draco uderzył byłego narzeczonego Hermiony z całej siły. Krew popłynęła mu z nosa, zostając na knykciach blondyna, ale nie przejął się tym. Wymierzył kolejny cios i kolejny, i kolejny. Bił dopóki nie uszła z niego złość, dopóki nie poczuł choć odrobiny tego błogiego uczucia satysfakcji. Włosy opadły mu na oczy. Było mu gorąco, serce waliło mu jak szalone i ciężko oddychał.
-         Jest nieprzytomny. – stwierdził Harry, widząc, że nie musi odsuwać blondyna od jego ofiary.
-         Zaraz coś na to zaradzimy. – odparł niewzruszony tym faktem Malfoy. Wypowiedział jakieś nieznane bliznowatemu zaklęcie i po chwili Nicolas prawie podskoczył, budząc się. Wciąż był poobijany, słaby i krwawił, ale był absolutnie przytomny. – Tak szybko nas opuściłeś? Chyba nie myślałeś, że odpuścimy tak łatwo?
-         Idź do diabła. – warknął.
-         Teraz mam lepsze zajęcie, ale nie martw się, z diabłem jestem umówiony na herbatkę w niedzielne popołudnie. – odparł z przesadną uprzejmością. – A teraz, kiedy wiemy, jaki mały masz stopień wytrzymałości, zaczniemy zabawę, ale tym razem na poważnie. – oznajmił wrednie się uśmiechając. Harry obserwował jak blondyn rzuca na Delafoe coraz to nowsze zaklęcia. Przyglądał się wijącemu na ziemi mężczyźnie. Nicolas krzyczał wniebogłosy, ale nikt nie mógł go usłyszeć. Rzucili na mieszkanie zaklęcie wyciszające. Z jednej strony cieszył się na widok cierpienia tego drania, z drugiej zaś obawiał się, że Draco przesadzi. Że nie zdoła go upilnować.
-         Dobrze się bawisz?
-         Pieprz się! – odpowiedział, wyginając się z bólu brunet.
-         Głośniej, nie słyszałem! – zawołał z satysfakcją. Z gardła Nicolasa wydobył się przeraźliwy krzyk. Draco z uśmiechem ściągnął z niego zaklęcie. Były narzeczony Hermiony sapał głośno. Był obolały i zmęczony, a w dodatku czuł nieznośne pieczenie na twarzy. Draco podszedł do niego i ponownie ustawił na kolanach, by zaraz uderzyć go z całej siły pięścią w twarz, a potem doprawić to kopniakiem w brzuch. – Podoba się? – spytał, stając nad nim.
-         Jak ona w ogóle może patrzeć na takiego gnoja jak ty? Na Śmierciożercę?
-         Kończmy zabawę. – powiedział twardo Malfoy, któremu nie było już do śmiechu. Hermiona nie zwracała uwagi na jego przeszłość. Wybaczyła mu wszystkie grzechy, wszystkie okropne słowa. Sam nie wiedział dlaczego, ale ten drań nie miał prawa mu wypominać kim był. On sam niespełna dwadzieścia cztery godziny temu robił jej gorsze rzeczy. – Avada..
-         Przestań! – krzyknął Potter, odpychając towarzysza. Nick trafił go w czuły punkt. Harry domyślił się tego od razu. Draco uważał się za niegodnego Hermiony. Może i tak było, ale był dla niej dobry. – Nie chcesz zniżać się do jego poziomu. Nie chcesz..
-         No dalej, morderco! Na co czekasz? – zawołał rozbawiony mężczyzna. – Pozwolisz jemu dyktować ci życie?
-         Nie. – odpowiedział bez namysłu. Harry był już gotowy go rozbroić, gdy blondyn znowu otworzył usta. – Pozwolę mu sobie doradzić. Przywrócić rozsądek. Zatrzymać przed zrobieniem czegoś, co mogę żałować. – powiedział, patrząc prosto w oczy okularnika. Harry odetchnął i uśmiechnął się lekko. Zdecydowanie był dobry dla Hermiony. – A ty nie chciałbyś zapanować nad sobą, gdy krzywdziłeś Hermionę? Gdy wylewała przez ciebie morze łez? Gdy błagała, byś przestał? Gdy miała dość, gdy była..
-         Zamknij się!
-         Gdy była obolała? Nie robiło ci się niedobrze i wstyd na widok tego, co uczyniłeś z jej ciałem? Nie czułeś się winny? Nie czułeś się jak mizerna podróbka mężczyzny? Jak gnój, który krzywdzi swoją ukochaną?
-         Powiedziałem zamknij się!
-         Nigdy się nie zamknę. Mój głos będzie odbijał się po twojej głowie. Zwariujesz z poczucia winny, z bólu serca, ale nie będziesz pamiętam kobiety, którą skrzywdziłeś. Może miniesz ją na ulicy, może nie? Kto to wie? Ale mój głos będzie ci przypomniał za każdym razem jakim gnojem byłeś. Przypomni ci każde słowo, które wbije ci się w serce jak sztylet.
-         Jak niby chcesz tego dokonać? – prychnął.
-         Szybko i bezboleśnie. Ale nie martw się, ból przyjdzie potem. – odparł grobowym tonem. Wycelował różdżkę w Delafoe i wziął głęboki oddech. – Przesuń się, Potti. Nie chcielibyśmy, żebym trafił w ciebie. – mruknął, przyglądając się leżącemu mężczyźnie. Harry skinął głową i stanął po lewej stronie blondyna, również zwracając swój wzrok ku Nicolasowi. Draco skupił swój umysł na tym, co chciał wymazać z pamięci bruneta, a co miało pojawiać się w nim nieustannie. Twarze wszystkich znajomych dziewczyny, jej rodziców, jej imię. Wszystko, co się z nią łączyło, miało zniknąć z jego świadomości. Siebie również postanowił z niej usunąć, zostawiając tylko mgliste wspomnienie, dlaczego został ukarany. – Obliviate. – powiedział pewnie i z mocą. Z różdżki wydobył się jasny promień, a po chwili było już po wszystkim. Draco jednym machnięciem sprawił, że walizki zniknęły, a potem teleportował się do domu Weasley’a, a to samo uczynił bliznowaty. 

     Hermiona siedziała w fotelu z kubkiem herbaty w dłoniach, gdy nagle w salonie pojawiły się walizki, które niezaprzeczalnie należały do niej. Wszędzie by poznała jasnoróżowe przedmioty z miętowymi wzorami i rączką w tym samym kolorze. Gdy je zobaczyła nie mogła się powstrzymać, musiała je mieć. Odstawiła herbatę, a zaraz w pokoju pojawili się chłopcy.
-         Draco. – szepnęła, przyglądając się mu jak zaczarowana. Kilka sekund zajęło, zanim zauważyła przyjaciela obok swojego szefa.- Harry. – dodała i podniosła się z miejsca. Bez zastanowienia podeszła do bruneta i wpadła mu w ramiona. Poczuła ulgę i bezpieczeństwo. Zawsze wiedziała, że nikt nie jest w stanie jej zranić, gdy jest przy niej Harry. Spojrzała na Malfoy’a. Wyglądał dziwnie, jakby był zmęczony, wypruty z emocji. – Draco. – powtórzyła niczym litanie i wyplątała się z ramion okularnika. Potter uśmiechnął się lekko i wycofał do kuchni, gdzie znalazł swoją żonę i przyjaciela. – Co się tam wydarzyło?
-         Niewiele. – mruknął, nie patrząc na nią.
-         Draco. – powtórzyła już pewniej. Chciała wiedzieć, co się stało. – Nie zrobiliście chyba jakiejś głupoty, prawda?
-         Chciałem. – przyznał szczerze. – Nawet nie wiesz jak bardzo chciałem. Byłem już bardzo blisko, ale Potter mnie zatrzymał.
-         Cieszę się, że cię powstrzymał. – odparła, podchodząc do niego. – Draco.. gdzie jest mój pierścionek?
-         Tylko mi nie mów, że chciałabyś do niego wrócić?! – zirytował się. – Nie ma mowy, rozumiesz?
-         Nie, tylko pytam bo..
-         Zabrałem go. Zabrałem i rzuciłem nim mu w twarz, gdy broniłem twojego honoru. Gdy zadbałem, byś była bezpieczna. – powiedział trochę ostro. Wciąż targały nim emocje.
-         A co robił w takim razie Harry?
-         Pilnował, żebym nie przesadził.
-         A więc ty sam.. ? – za jąkała się.
-         Pokazałem mu jaka to świetna zabawa, gdy odwróci się role. – odpowiedział z typowym dla dawnego Dracona uśmieszkiem. – Upewniłem się, że już nigdy cię nie dotknie. Tak właściwie, to nawet nie wie kim jesteś. Nie ma pojęcia, że istniejesz.
-         Wymazałeś mu pamięć? – spytała zdziwiona.
-         Miedzy innymi. – przyznał z błyskiem w oku. Wolała nie wiedzieć, co jeszcze przy okazji mu zmodyfikował. – Ale nie rozmawiajmy o nim. Jak się czujesz? Widzę, że po.. twoja twarz wygląda normalnie.
-         Tak. – uśmiechnęła się szeroko. Była naprawdę szczęśliwa, że już wygląda normalnie. Maść zastosowali na całe ciało, gdy się obudziła. Nie miała już ani jednego siniaka na skórze. – Już cała wyglądam normalnie. – dodała z zadowoleniem i podwinęła lekko sweter, ukazując mu kawałek nagiego brzucha. Był nieskazitelnie czysty, taki jak powinien być. Draco opadł na kanapę z ulgą. Obawiał się, że sińce nie zejdą. Wiedział doskonale, że niektóre klątwy zostawiają ślad na całe życie. Przyciągnął ją do siebie delikatnym ruchem i uniósł głowę. Znajdował się na okolicy jej pępka. Podobało mu się to, że nad nim górowała.
-         Bałem się o ciebie. Wtedy, gdy poznałem prawdę. Byłem przerażony. – wyznał, trzymając ją za biodra. Hermiona złapała jego twarz w dłonie, a on przymknął oczy, rozkoszując się jej dotykiem. – Nie wiedziałem, co robić. Najlepszym wyjściem było według mnie przyjście tutaj, do ludzi, których kochasz i którzy kochają ciebie.
-         Dobrze zrobiłeś. – szepnęła.
-         Przepraszam. Przepraszam, że wcześniej nie zareagowałem. Że byłem taki ślepy na wszystkie znaki, że..
-         Nie jesteś niczemu winien. – przerwała mu prędko, siadając na jego kolanach. To był odruch, nawet o tym nie myślała. Czuła się jakby była w jednym ze swoich snów. Trzymała go blisko siebie, przerażona, że zniknie. Że zaraz się obudzi. – Tak wiele dla mnie zrobiłeś. Wyrwałeś mnie z tego piekła, uratowałeś mnie. Kto wie, co by się ze mną stało, gdybym dalej to ciągnęła. Byłam głupia, że nic nie mówiłam. Zgubiłam gdzieś swoją siłę, bojowość, odwagę. Dawniej wiedziałabym jak się bronić. To moja wina.
-         Ty jesteś niewinna. Jak zawsze zresztą. Nie potrafiłabyś nikogo skrzywdzić. – powiedział z czułością, przeczesując jej długie, miękkie włosy. Miała czas żeby się odświeżyć, gdy spłukiwała resztki maści ze swojego ciała. – Jesteś drobną, bezbronną kobietą. Kobietą, której nie umiałem obronić.
-         To nie był twój obowiązek.
-         Był. – odpowiedział twardo, zły na samego siebie.
-         Draco nie byłeś..
-         Byłem i jestem za to odpowiedzialny. W momencie, w którym zakochałem się w tobie stałem się za ciebie odpowiedzialny, rozumiesz? – spojrzał na nią ze smutkiem. Nie wypełnił swojej misji. Przecież niewiele się od niego wymagało, tylko żeby ochronił istotę, którą kocha. Przecież nie ma nikogo ważniejszego w jego życiu, jest tylko ona, a on i z tym sobie nie poradził. Co z niego za facet?
-         Zakochany? – powtórzyła zaskoczona. Skinął jedynie głową. Nie miał odwagi tego powtórzyć i tak nie był pewny, gdzie ją znalazł za pierwszym razem. Bał się wyznać swoje uczucia, bo nie wiedział, jaka będzie jej odpowiedź. Z pewnością nie może do niego nic czuć, przecież był dla niej zawsze okropny. Wybaczyła mu, zaprzyjaźnili się, ale nie mógł chyba liczyć na więcej, prawda? – To dobrze, bo ja też cię kocham.
-         Co? – spytał mało inteligentnie.
-         Kocham cię od kiedy pojawiłeś się w moich snach i dałeś ukojenie mojemu cierpieniu. Myślisz, że wytrwałabym w tym wszystkim, gdyby nie myśl, że jak zamknę oczy, to poczuje twoje bezpieczne ramiona, ujrzę szare, kochające oczy i posmakuje słodkie usta? – uśmiechnęła się lekko. – Byłeś moją utopią w najgorszych chwilach mojego życia i kocham cię całym sercem. – dodała, a on nie mógł czekać ani sekundy dłużej. Przysunął się bliżej i pocałował ją czule. Był delikatny, ostrożny, ale jednocześnie włożył w ten pocałunek mnóstwo namiętności i uczuć. Smakowała miłość z jego warg, ciche kocham cię wymykało się z gardła. Jego ręce oplatały jej biodra, przyciskając jak najbliżej jego ciała. Czuła bicie jego serce. Jej własne waliło w szalonym rytmie. Od teraz wszystko miało się zmienić, od teraz miała być bezpieczna. Od teraz on będzie przy niej. Razem mogą stawić czoła światu i pokonać każdą przeciwność losu.
-         No chyba żartujecie! – jęknął Ronald, stojący w przejściu. Hermiona oderwała się od blondyna chichocząc, a on sam nie był lepszy. Ginny i Harry wyjrzeli zza placów rudego. Przyszła matka wystawiła do góry kciuk, ukazując parze swoją aprobatę, a Harry spojrzał porozumiewawczo na blondyna. Draco skinął głową, w niemym podziękowaniu.
Auć! – zawołała nagle Ginny. – Kopnęło! Moje maleństwo kopnęło! – powiedziała prze szczęśliwa i wszyscy skupili swoją uwagę na niej. Draco skradł ukochanej szybki pocałunek. Od teraz wszystko miało się zmienić na lepsze. Wreszcie miał poczuć smak prawdziwego szczęścia. Szczęścia pod postacią niskiej, brązowowłosej kobiety o orzechowych tęczówkach. 


~*~


No witam. Rozdział X czyli.. ostatni. Będzie jeszcze epilog, ale poza tym to już koniec. Ech. Przeczytałam dzisiaj rozdział przed wstawieniem i sama nie wiem... wszystko wydaje mi się nie tak jak powinno. Nie mam pojęcia, o czym myślałam pisząc to. No cóż, jest jak jest. Mam nadzieję, że nie zrujnowałam go całkowicie.
Co do epilogu... będziecie musieli na niego poczekać co najmniej dwa tygodnie. W ogóle nie idzie mi jego pisanie. Nie wiem w jakim kierunku iść.. kontynuować sielankę, czy może nie? Może powinnam zrobić jakiś drastyczny zwrot akcji i później napisać jakiś drugi tom czy coś w tym rodzaju? Sama nie wiem... wysyłajcie swoje opinie jakby co. Chętnie przeczytam, co wy o tym myślicie :)
 W każdym razie... Bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa, które od was otrzymałam. Jesteście wspaniali. Mam nadzieję, że wkrótce wymyślę coś innego, co będę mogła wam przedstawić :)
Jak podoba się wam nowy wygląd? Ja jestem absolutnie zakochana. Moim zdaniem szablon jest cudowny, za co muszę podziękować Blode z szablonownicy. Dziękuję! :)
Na dziś to tyle.. postaram się w końcu napisać ten epilog. 

Ściskam, Nusiaa.

Rozdział IX


     Hermiona leżała bezsilnie na łóżku. Miała nadzieję, że Draco nie będzie zły. Parsknęła śmiechem. Draco zły na nią? To się nie zdarzało, chyba, że się przemęczała, lub mówiła do niego „panie Malfoy”. Uśmiechnęła się blado. Nie licząc przyjaciół i Malcolma, od dawna nikt nie był dla niej taki dobry jak on. Troszczył się o nią na swój własny, pokręcony sposób. Ile by dała, żeby móc po prostu wtulić się w jego silne ramiona, nie martwiąc się o konsekwencje. Tak bardzo by chciała, żeby przy niej był. Już na zawsze.

     Westchnęła ciężko i z trudem podniosła się na rękach. Złapała się stolika i opuściła drżące nogi na ziemię. Stanęła na podłodze, chwiejąc się. Wszystko okropnie ją bolało. Łapała się każdego bliskiego przedmiotu, powoli kierując się do łazienki. Ledwie doszła do drzwi. Zachwiała się, ale w ostatniej chwili przyległa do ściany. Weszła do środka i stanęła przy lustrze. Łzy popłynęły po jej twarzy. Wyglądała koszmarnie. Miała podkrążone oczy, roztrzepane włosy pozbawione blasku, nie wspominając już o odciskach dłoni na obydwu policzkach. Załkała. Co teraz? Jak ma pójść do pracy tak wyglądając? Ukryła twarz w dłoniach i opadła na kafelki. Zwinęła się w kłębek pod ścianą, płacząc jak mała dziewczynka. To koniec.

     Usłyszała jak drzwi wejściowe otwierają się z zamachem. Prawdopodobnie wypadły z zawiasów, ale nie przejęła się tym. Skuliła się jeszcze bardziej, nogi podciągając pod brodę. Łzy płynęły jej po twarzy w zawrotnym tempie. Ledwo powstrzymała się od wydawania jakiegokolwiek dźwięku. Wrócił. Ale dlaczego? Co takiego zrobiła, żeby aż tak go zdenerwować? Tak bardzo się bała. Tak wiele by dała, by być wśród przyjaciół. Wiedziała, co ją czeka, jeśli ją znajdzie. Słyszała jak ktoś krąży po mieszkaniu, przeszukuje pokoje. Ktoś znalazł się w sypialni, otworzył drzwi do garderoby. Kroki rozległy się przy drzwiach do łazienki. Wcisnęła się jeszcze bardziej w kąt. Może jej nie zauważy?

     Drzwi otworzyły się z rozmachem, a do środka wpadł... Draco. Stanął w przejściu i rozejrzał się po pomieszczeniu. W końcu ją zauważył. Stał w bezruchu. Nie miał pojęcia, co zrobić. Czuł jak coś ściska mu żołądek. Czuł jakby ktoś wbił mu kołek w serce. Hermiona ukryła twarz w dłoniach, jeszcze bardziej się rozklejając. Nie chciała by wiedział. Chciała to zachować dla siebie. Było jej wstyd. Teraz z pewnością się do niej nie zbliży, wyśmieje jej słabość, bezradność. Nagle poczuła jednak, jak czyjeś ręce dotykają jej niepewnie. Podniosła wzrok, wlepiając go w szare tęczówki. Blondyn klęczał przy niej, z przerażoną, zatroskaną miną. Delikatnie przyciągnął ją do siebie i objął silnymi ramionami, uważając, by nie wyrządzić jej żadnej krzywdy. Rozpłakała się jeszcze bardziej, wtulając w jego klatkę piersiową.

-         Znalazłem ją. – powiedział słabo. Podniosła głowę, przyglądając się mu ze zdziwieniem. Do kogo mówił? Czyżby zabrał ze sobą kogoś jeszcze? Nie chciała by ktoś obcy ją widział. Chciała tak wiele mu powiedzieć, ale głos ugrzązł jej w gardle. Spojrzała na drzwi, w których stanął jej przyjaciel. Spuściła wzrok. Było jej wstyd. Była słaba, nie potrafiła się postawić, obronić. Było jej wstyd, że Harry musi na to patrzeć. Potter był przerażony i wściekły jednocześnie.

-         Wezmę potrzebne rzeczy i ruszamy. – oznajmił chłodno. Skuliła się jeszcze bardziej, pewna, że jest na nią wściekły.

-         Zabierzemy cię stąd. – wyjaśnił jej Draco, pewny, że zżera ją ciekawość. – Od dzisiaj będziesz bezpieczna. Nie pozwolę cię skrzywdzić. – powiedział, głaszcząc ją po włosach. Zerknęła na niego. Zabiorą ją stąd? Będzie bezpieczna? Nie docierał do niej sens tych słów. Wstrząsnęło nią, gdy spojrzała na jego twarz. Kilka kropel łez, popłynęło po jego bladych policzkach. – Przepraszam, że nie przyszedłem wcześniej. Przepraszam, że nie potrafiłem ci pomóc. Tak bardzo cię przepraszam. – wyszeptał, drżącym głosem, mocniej ją obejmując.

-         N-nie.. – wykrztusiła i zakaszlała. Było jej sucho w gardle. – To nie twoja wina.

-         Moja. Gdybym zobaczył szybciej, gdybym zareagował, gdyby.. Ach! – warknął zły na siebie. Brunetka zebrała w sobie trochę siły i złapała jego twarz w swoje dłonie. Wytarła mokre kropelki z jego twarzy i przybliżyła się do niego. Draco oparł czoło na jej, zaciskając oczy. Czuł się okropnie. Już wcześniej czuł się nieco winny, że niczego nie zauważył, ale gdy trzymał ją poturbowaną, tak delikatną w swoich ramionach.. załamał się. Gdyby tylko wcześniej się zainteresował, to może do tego by nie doszło. Może uratowałby ją wcześniej, zanim ten bydlak tak ją potraktował.

-         Dziękuję. – szepnęła, trącając jego nos swoim. Chciała złożyć pocałunek na jego wargach, ale bała się. Przyszedł tutaj, ale jako kto? Zatroskany szef? Przyjaciel? Czy mogła czegokolwiek od niego oczekiwać? Nie. Nigdy nic między nimi nie zaszło, nie licząc snów, w których ją nawiedzał. Ale to nie był sen, to była rzeczywistość.

-         Już nigdy nikt cię nie skrzywdzi, obiecuję. – powiedział z mocą i dotknął wargami jej usta. Uśmiechnęła się lekko na ten gest, czując jak kręci jej się w głowie. Gdy odsunął się od niej, ona straciła przytomność, wpadając w jego ramiona. Przez moment czuła się naprawdę szczęśliwa.




     Obudziła się w nie swoim pokoju. Rozejrzała się po pomieszczeniu, ale nie mogła z niczym go skojarzyć. Gdzie była? Czy Draco był tylko snem? Czy może naprawdę przyszedł jej z Harry’m na ratunek? Poczuła jakiś dziwny zapach i dotknęła policzka. Miała na nim jakiś bandaż, a pod nim jakąś śmierdząca maź. Podniosła się na łokciach. Dziwne, ból był o wiele mniejszy, prawie nieodczuwalny, jakby tamta noc nie miała miejsca. Podniosła się z łóżka i spojrzała w lustro. Była ubrana w czarne leginsy i sweter. Ciuchy należały do niej, nie miała, co do tego wątpliwości. Włosy miała związane w wysoki kucyk, a twarz obłożoną bandażami. Niepewnie podeszła do jedynych drzwi, jakie znajdowały się w pokoju. Otworzyła je i rozejrzała po ładnym salonie. Gdzie była? Czy była tu sama? Kto ją tu przyniósł? Draco? Harry? Co się tak właściwie działo? Gdzie podziali się chłopcy? A może byli wytworem jej wyobraźni?

-         Nareszcie! – usłyszała znajomy głos, a po chwili była ściskana prze rudą istotkę. – Tak bardzo się o ciebie bałam. – wyznała jej przyjaciółka, ciągnąc ją na kanapę. Miała łzy w oczach, które zaraz zaczęły spływać po jej piegowatych policzkach. – Jak się czujesz kochanie?

-         D-dobrze. – wykrztusiła i wskazała Ginny na gardło.

-         Oczywiście. Ron! Przynieś szklankę wody! – zawołała, a po chwili do salonu wszedł rudy.

-         Hermiona. – wyszeptał, stając w miejscu. W ciągu kilku sekund znalazł się przy niej i mocno ją ścisnął. – Wszystko w porządku? Jak się czujesz?

-         Jest spragniona dlatego daj jej tą wodę! – zirytowała się ruda. Hermiona uśmiechnęła się lekko. A oni kłócą się jak zawsze. Ron spłonął rumieńcem i podał jej szklankę. Od razu duszkiem wypiła całą jej zawartość i odłożyła na stół. Odchrząknęła. Od razu czuła się lepiej.

-         Wszystko okej. Tak sądzę. – odpowiedziała na ich pytania. – Ale co tu się dzieje? Gdzie Harry? Gdzie Draco?

-         Pamiętasz wszystko? – spytała ruda, przyglądając się jej badawczo. Brunetka już otwierała usta, ale szybko je zamknęła. Ile wiedzieli? Jak wiele mogła im powiedzieć?

-         Wiemy o wszystkim. – wtrącił Ronald, widząc jej minę. Znowu poczuła wstyd i spuściła głowę. Jak miała patrzeć im w oczy po tym wszystkim?

-         Hej, hej! To nie twoja wina. Nie masz się czego wstydzić. Nie zrobiłaś niczego złego, kochanie. – zapewniła Ginny, obejmując ją ramionami.

-         Nie broniłam się.

-         To o niczym nie świadczy. Padłaś ofiarą tego.. tego bydlaka. Jesteś niewinna i nie masz się czego wstydzić, ani czego bać. Od dziś jesteś bezpieczna. – dodał Ron, głaszcząc ją lekko po plecach.

-         A więc? Gdzie chłopcy? Co tak właściwie się stało? Jak wy wszyscy.. ?

-         To Draco. – wyjaśniła krótko ruda z uśmiechem. – Po tym jak zemdlałaś.. cóż, nie będę ci opowiadać całego zdarzenia, ale zobaczył.. siniaki i.. i po prostu musiał coś z tym zrobić. Tego samego dnia pojawił się tutaj, gdy byliśmy już po kolacji, na której się nie pojawiłaś. Czułam, że coś jest nie tak i on rozwiał wszelkie wątpliwości.

-         Opowiedział nam wszystko. Nawet podzielił się tym wspomnieniem, bo mu nie wierzyliśmy.

-         Ty mu nie wierzyłeś. – prychnęła Ginny. – W każdym razie, chłopcy uznali, że trzeba coś zrobić. Draco miał plan. Nic skomplikowanego. Chciał po prostu po ciebie pójść, choćby od razu, ale zabroniliśmy mu. Musieliśmy wszystko przemyśleć, przygotować się na twoje przybycie.

-         To znaczy?

-         Ginny poszła do George’a po tą jego maść. No wiesz tą, która usuwa wszystkie zadrapania i siniaki, po tym jak coś mu wybucha, albo nie wychodzi jak powinno w pracowni.

-         Przygotowaliśmy wszystko, co potrzebne. Zebraliśmy też trochę informacji o.. o nim. Draco poszedł do biura poszukać twojego adresu. Od kiedy wprowadziłaś się do niego, nikt u ciebie nie był i nawet nie wiedzieliśmy, gdzie tak naprawdę mieszkasz. Kazałam chłopcom się ogarnąć i z samego rana wyruszyli po ciebie.

-         Malfoy uznał, że mam zbyt wybuchowy temperament i kazał mi zostać z Ginny. Harry go poparł. – powiedział urażony rudy.

-         Żebyś widziała jak się wykłócał! – parsknęła Ginevra. – Dopiero jak mu powiedzieli, że będzie musiał nas przypilnować i w razie czego obronić, to się uspokoił.

-         Nie chciałem siedzieć i nic nie robić. Miałem tyle planów jak go..

-         Dobrze, że zostałeś. – przerwała mu brunetka. – Ale wy wszyscy powinniście być w pracy, a przeze mnie..

-         Hermiono! – przerwał jej ostro Ronald. – To najmniejszy z naszych problemów. Kogo obchodzi praca, kiedy nasza przyjaciółka jest w potrzebie?

-         Mogłaś nam powiedzieć, wiesz? – szepnęła niepewnie Ginny.

-         Wiem. Przepraszam, ale było mi wstyd i.. bałam się.

-         To nie jest teraz ważne. – przerwał rozmowę Ron. Wiedział, że nic z tego dobrego nie wyjdzie. Obie by się rozryczały, a on nie wiedziałby, co zrobić.

-         Masz rację.

-         A więc gdzie są chłopcy? – ponowiła pytanie. Ginny spojrzała na brata, a on na nią. Nie byli pewni, czy mogą jej powiedzieć. Z pewnością się zdenerwuje i od razu będzie chciała pędzić ich powstrzymać. – Mówcie prawdę. – dodała, widząc, że coś kombinują. Ginny westchnęła ciężko .

-         Tylko się nie złość na nich.

-         Czekają na Nicka. – rzucił prosto z mostu rudy. Uznał, że lepiej powiedzieć jej szybko. Nie ma co łagodzić tej sprawy. On nie był dla niej łagodny, czy wyrozumiały. Teraz Draco z Harrym pokażą mu podobne traktowanie.

-         O nie! Nie mogą! Zrobią jakieś głupstwo i.. !

-         Spokojnie, dadzą sobie radę. – zapewniła ruda, przytulając ją mocno. Hermiona była przerażona. Co jeśli coś się im stanie? Albo gorzej, co jeśli zrobią Nicolasowi coś, czego pożałują? Bała się o nich.




     Draco chodził po salonie w mieszkaniu panny Garnger. Był zniecierpliwiony. Miał już tak wiele pomysłów, by dać temu draniowi nauczkę. Miał zamiar go torturować i pokazać mu, jak to miło, gdy ktoś się nad tobą znęca. Przyszykował Nicolasowi wieczór pełen zabawy.

-         Uspokój się. Jak będziesz tak chodził to wydepczesz dziurę w podłodze. – powiedział spokojnie Harry, choć i on się niecierpliwił. 

-         Wiesz, że go skrzywdzę, prawda?

-         Tak.

-         Że nie okaże mu litości?

-         Tak.

-         Że obudzi się we mnie mój ojciec, Śmierciożerca. Człowiek nawet gorszy od Voldemorta?

-         Wiem.

-         Będziesz mnie powstrzymywał?

-         Będę pilnował, byś nie zrobił głupoty. – odpowiedział ze stoickim spokojem brunet. Draco skinął głową. – Ale głownie będę ci kibicował. – dodał z lekkim uśmiechem. Blondyn parsknął śmiechem, nieco się rozluźniając.

-         A ty masz zamiar coś mu zrobić?

-         Gdybym mógł, to bym go zabił. – powiedział szczerze. – Wolę jednak pilnować ciebie. Wyobraź sobie, co będzie jeśli nam obydwu puszczą hamulce? Poza tym, ktoś na wysokim stołku musi w razie czego cię uniewinnić, nie sądzisz?

-         Zrobisz to dla mnie? – zdziwił się blondyn.

-         Zrobię to dla Hermiony. – poprawił go. Malfoy skinął głową. A potem zamilkli na dłuższą chwilę. Draco powrócił do chodzenia w te i z powrotem, a Harry siedział spokojnie w wysokim fotelu, wpatrując się w widok za oknem. I pomyśleć, że Hermiona żyła tu na co dzień i była torturowana. A oni nic nie dostrzegli.. Co z nich za przyjaciele? Harry czuł się winny. Gdyby tylko bardziej się zainteresowali, albo gdyby nie stracili kontaktu. Gdyby zrobili cokolwiek! Ale nie, oni trzymali się od niej z daleka, dopóki Ginny nie wróciła do Londynu. Jak bardzo ją skrzywdzili. Zostawili ją samą z tym draniem. Gdyby nie Draco.. Kto wie, może doszłoby do tego nieszczęsnego ślubu? Może skazaliby ją na życie w torturach. Brunet przyjrzał się towarzyszowi. Był kłębkiem nerwów. Jego serce zapełniła nienawiść i coś jeszcze.

-         Kochasz ją, prawda? – spytał znienacka. Draco zamarł w bezruchu. Chwilę stał, nie wiedząc, co uczynić, a potem spojrzał na Pottera. Kochał ją? Czy czuł coś więcej niż sympatię do tej dziewczyny?

-         Tak. Całym sercem. – odpowiedział grobowym tonem. Teraz to rozumiał. Teraz wiedział, dlaczego już wcześniej nie mógł słuchać o Nicolasie, czemu nie mógł patrzeć na jego zdjęcie. Czemu czuł zazdrość na myśl, że Hermiona jest czyjaś. Już rozumiał dlaczego tak bardzo chciał ją tulić, całować. Dlaczego chciał dać jej wszystko, co ma, a nawet więcej. Był zdolny wiele dla niej poświęcić. I teraz rozumiał czemu. Bo ją kochał. To było takie proste. Teraz wszystkie nieprzespane noce, rozmyślanie o niej, koniec z dziewczynami na jedną noc.. wszystko było jasne. Był zakochany. Uśmiechnął się szeroko. – Kocham ją. – powtórzył szczęśliwy. Harry popatrzył na niego ze zmarszczonymi brwiami, ale szybko zrozumiał. Draco dopiero teraz uświadomił sobie siłę swoich uczuć.

-         Nie schrzań tego. – powiedział krótko brunet.

-         Nie masz nic przeciwko? – zdziwił się Malfoy.

-         Dlaczego miałbym mieć coś przeciwko? Kochasz ją, troszczysz się o nią, szanujesz ją. Jesteś dla niej dobry i dbasz o nią. – wyliczył, nie patrząc na blondyna. – Powiedziałeś nam o całej tej sytuacji i wyruszyłeś jej na ratunek. Masz ochotę zabić człowieka, który ją skrzywdził. – dodał i spojrzał mu głęboko w oczy. – Zasłużyłeś sobie na aprobatę. Jesteś dobrym człowiekiem i jeśli ona cię kocha, to nie mam nic przeciwko. Gorzej może być z Ronem.
    -        Z nim sobie jakoś poradzę. – machnął ręką blondyn. Czuł się szczęśliwy. Kochał Hermionę, a jeden z jej przyjaciół nie miał nic przeciwko temu. Musiał tylko przekonać ją, że znaczy dla niego więcej niż wszystko. Chciał dodać coś jeszcze, gdy drzwi frontowe otworzyły się ze skrzypnięciem. Spojrzał porozumiewawczo na Harry’ego. Zabawę czas zacząć. 

~*~


No witam. Bardzo, bardzo przepraszam, że musieliście tyle czekać. Tyle rzeczy mi wypadło.. koleżanka miała 18 urodziny, co mi zeżarło co najmniej dwa dni, a gdy w końcu dobrałam się do komputera blogspot uznał, że nie będzie ze mną współpracował. Za każdym razem wyskakiwał mi jakiś błąd i nic nie mogłam zrobić. Ale teraz rozdział już jest :) Przedostatni, woho! 
A więc tak.. wiem, ze spodziewaliście się reakcji Draco na patronusa Hermiony, no ale... ale jakoś tak wyszło, że tego nie opisałam. Trudno się mówi. Nie chciałam teraz na ostatnią chwilę dodawać tego, a wcześniej też nad tym myślałam, ale chyba miałam jakieś kłopoty z tą sceną, bo inaczej z pewnością by się pojawiła.
Tak czy inaczej. Niedługo już ostatni rozdział i epilog, który w dalszym ciągu się piszę... ech. Jakoś mi nie idzie, każdy pomysł wydaje mi się zbyt banalny, jak na zakończenie tej historii. Obiecuję, że w następnym tygodniu, albo w ten weekend przy tym siądę i wytężę mózg dopóki nie wyjdzie z tego coś pięknego. :)
Mam nadzieję, że rozdział was nie zawiódł. Nie wiem, czy dobrze opisałam emocje i czy nie jest ich za mało. W końcu to dość traumatyczna sytuacja.. no nic, jest jak jest. 
Miłego czytania, kochani. 

Ściskam, Nusiaa.