Rozdział I

     Kto by pomyślał, że świat bez Czarnego Pana będzie taki smutny i ponury? Kto by pomyślał, że nic tak właściwie nie ułoży się do końca? Bo, na co oni liczyli? Że Arystokracja, która nie służyła Voldemort’owi, ale wierzyła, w to, co on, zmieni nagle zdanie? Że wszyscy zaczną kochać mugoli i szlamy? Głupie marzenia naiwnych. Nic nie zmieniło się aż tak bardzo, ulice były bezpieczne i to wszystko. Pogarda, wyższość, obrzydzenie. Z tym musiała się spotykać Hermiona Granger, na co dzień, pomimo, że uratowała świat i poświęciła się dla nich wszystkich.
     Powoli, zupełnie bez życia, podniosła się z łóżka. Przeciągnęła się i jęknęła z bólu. Weszła do łazienki, stając przed wielkim lustrem. Spięła włosy do góry i obróciła się powoli. Skrzywiła się na widok sińców i ran. Czuła ból w każdej kończynie swojego ciała. Westchnęła bezradnie. Przemyła twarz wodą i spojrzała w swoje odbicie. Była przeraźliwie blada, wychudzona i zupełnie nieszczęśliwa. Miała sińce pod oczami, a uśmiech, który niegdyś towarzyszył jej, na każdym kroku, zniknął. Oczy, zawsze roześmiane, z ciepłymi iskierkami, były przygaszone, obce. Jakieś, takie nieznane. Wyglądała tragicznie i dochodziła do tego wniosku każdego ranka. Z szafki wyciągnęła dużą kosmetyczkę. Pora zacząć codzienną rutynę..
     Makijaż zdecydowanie dodawał jej kolorów i życia. Mogłoby się zdawać, że po prostu odżywia się niezdrowo, ale nikt nie wpadłby na to, jakim koszmarem jest jej życie. Muśnięte różem policzki, wymalowane oczy, sztuczny uśmiech - wszystko to pomagało w sprawianiu wrażenia szczęśliwej. A gdy ktoś wątpił w jej dobry humor, zapewniała, że to tylko zmęczenie.
Była bezsilna, smutna, wyczerpana.. Miała dość.
     Pracowała w banku Strafens UK. Właściciel Malcolm Strafens po upadku Voldemort'a doszedł do wniosku, że najlepszym biznesem będzie połączenie świata magicznego i mugolskiego. W placówce można z łatwością wymienić galeony na najzwyczajniejsze funty, co według Hermiony było niesamowicie przydatne. Lubiła swojego szefa, był sympatycznym, pogodnym człowiekiem. Pomocnym, ale nie za bardzo dociekliwym. Jeden z niewielu arystokratów, który nie czcił Voldemort'a, a tak właściwie, w ogóle nie brał udziału w wojnie. Doceniał Hermionę, jej pracowitość i upór. Była jego sekretarką, najlepszą, o jakiej mógł marzyć. Zawsze punktualna, w stanie gotowości, lojalna i godna zaufania. Czegóż mógł jeszcze chcieć? Pech chciał jednak, że stary Malcolm postanowił powierzyć swoją firmę zaufanemu człowiekowi, którego tożsamości nikt nie znał. Mówiono, że Strafens zna bardzo dobrze tego człowieka, który obecnie pracuje w jakieś mniej ważnej firmie. Podobno nie chciał on firmy, ale złożył starcowi wieczystą przysięgę, obiecując, że zajmie się jego interesem, kiedy ten nie będzie wstanie pilnować firmy. Owy dzień zbliżał się wielkimi krokami i Hermiona modliła się, żeby jej nowy szef nie był tyranem, ani jej nie zwolnił. Potrzebowała pracy, którą tak ciężko było zdobyć w tych czasach. Jej była idealna. Znała firmę doskonale, personel, w głównej mierze, szanował ją i lubił, a do tego płaca była wysoka. O czym więcej marzyć?
O wolności.
     Cała ta zamiana właściciela była owiana tajemnicą. Nawet Hermiona nie wiedziała, kim jest ten człowiek. Malcolm zostawił załatwienie wszystkiego sobie. Mówił, że jest to ostatnie zadania, ale dziewczyna miała podejrzenia, że po prostu jest to ktoś krytykowany przez społeczeństwo, a Strafens nie chce utraty pracowników. Jej było bez różnicy, kto to będzie, tak długo, jak będzie mogła zachować swoją posadę. Malcolm zapewniał, że nie pozwoli następcy ją zwolnić, ale trudno było w to uwierzyć. Jeśli facet zechce, to po skończeniu umowy z panną Granger po prostu ją wywali na zbity pysk i tyle.
      Hermiona siedziała nad papierzyskami i różnymi umowami, kiedy z gabinetu wychylił się Malcolm.
-         Masz chwilę? – spytał uprzejmie. Brunetka uśmiechnęła się do niego, odkładając papiery.
-         Głupie pytanie. – prychnęła rozbawiona. – Dla szefa zawsze. – dodała, a staruszek roześmiał się, wkraczając do jej królestwa.
-         I to mi się podoba. – przyznał, wkładając ręce do kieszeni spodni. – Chciałem, żebyś wiedziała pierwsza, że w ostatnią sobotę miesiąca organizujemy bankiet. Obecność jest obowiązkowa. – powiedział, zanim kobieta zdarzyła się wykręcić. Często tak robiła. Strafens był pewien, że po prostu nie lubiła tych przyjęć. Przecież i on za nimi nie przepadał, ale musiał je wydawać. Marketing siła wyższa. Kobieta westchnęła ciężko.
-         No dobrze. A z jakiej okazji? – zagadnęła od niechcenia.
-         Przedstawię wszystkim mojego zastępcę. – odpowiedział z entuzjazmem. Nie mógł się doczekać emerytury. Tak dawno nie miał czasu na siedzenie w ogrodzie z drinkiem, czy bibliotece z dobrą książką. Cholera, on od dawna nawet nie przeczytał do końca żądnej książki. Ciągle brakowało mu czasu. Godziny uciekały mu między palcami. Marzył już tylko o słodkim nieróbstwie. Ufał swojemu zastępcy jak nikomu innemu, wiedział, że da sobie radę.
-         W końcu! – odparła z lekkim zarzutem. Mężczyzna uśmiechnął się niewinnie. – Nie rozumiem, dlaczego robisz z tego taką tajemnicą. – dodała z przekąsem. – Mi mógłbyś powiedzieć, wiesz, że nikomu nie powtórzę.
-         W to nie wątpię. – zapewnił. – Po prostu tak będzie lepiej.
-         Nie będę się już sprzeczać. – skapitulowała i uśmiechnęła się szeroko. – Szef ma zawsze rację.
-         O, i dlatego jesteś moja ulubioną pracownicą! – odpowiedział, od razu rozpromieniony. – I gwarantuje, że będziesz nią dla mojego zastępcy. Ciebie, szkrabie, po prostu nie da się nie lubić.
-         Tylko nie szkrabie! – oburzyła się, choć w jej oczach tliło się rozbawienie.
-         A jak inaczej? Dobrze, ja ci nie przeszkadzam. – rzucił jeszcze, widząc jej minę. Odprowadzony śmiechem Hermiony, zniknął w swoim gabinecie.

     Zmęczona weszła do mieszkania, klucze rzucając na stolik przy drzwiach. Powiesiła torebkę na wieszaku razem z kurtką, a potem rozmasowała obolały kark. Uwielbiała swoją pracę, ale to akurat był jej ogromny i chyba jedyny, minus. Rzuciła pantofle w kąt, a potem weszła do salonu.
-         Nick, jesteś w domu?! – zawołała, rozglądając się. Nie słysząc odpowiedzi, odetchnęła z ulgą. Weszła do kuchni i zrobiła sobie herbatę. W łazience, która znajdowała się obok sypialni, napuściła wody do wanny, rozbierając się. Zanurzyła się w pianie, rozkoszując zapachem olejków i różnych eliksirów. Odprężenie przyszło niemal od razu. Och, jak bardzo uwielbiała magię! Czegoś takiego nie można było doznać za pomocą zwykłych płynów. Eliksiry za to, nie tylko dawały ukojenie, ale także wydzielały cudowny, słodki zapach. Nie moczyła się za długo. Z resztą, była pewna, że zaraz jej spokój zostanie brutalnie przerwany. Nie myliła się też za bardzo. Gdy wytarta i ubrana w jedwabny szlafroczek weszła do sypialni, usłyszała ciche pomruki w salonie. Narzuciła na siebie szybko cienką koszulę nocną i zakładając w pośpiechu puchowe kapcie, wysunęła głowę przez drzwi. Nicolas rozwalił się na dużej kanapie, ręce splatając za głową.
-         Jak było w pracy? – zagadnęła niepewnie, powoli wkraczając do środka. Mężczyzna spojrzał na nią przez ramię i uśmiechnął się. Gestem ręki wskazał jej, by podeszła bliżej, co od razu uczyniła. Nie chciała mu się narażać, szczególnie, że nie wyglądał na tak złego, jak zwykle.
-         Dobiłem targu, choć musiałem się nieźle nagimnastykować. – przyznał, gdy Hermiona usiadła mu na kolanach, zarzucając ręce na kark. – Ale dobrze jest wrócić do domu, do ciebie. – dodał, obejmując ją pewnie. Mimowolnie uśmiechnęła się do niego. Uwielbiała chwile jak ta. Uwielbiała, gdy był taki, jak wtedy, gdy go poznała. Brakowało jej tego Nicolasa, ale nie potrafiła mu tego powiedzieć. Bała się i słusznie.
-         Wydajesz się trochę spięty. – powiedziała nagle. – Może zrobić ci masarz? – zaproponowała, a on popatrzył na nią z miłością i czułością, której dawno nie widziała. Pomogła mu pozbyć się koszuli, a potem obeszła kanapę, by móc swobodnie masować mu ramiona. Nick pomrukiwał z zadowolenia. Już kiedyś jej powiedział, że potrafi go odprężyć jak nikt inny. Gdy skończyła, wstał i podszedł do niej, namiętnie całując. Niechętnie oddała pieszczotę. Zaprowadził, a raczej zaciągnął, ją do sypialni. Pchnął ją na łóżko, po drodze ściągając spodnie.
-         Kochanie, jestem trochę zmęczona, a i ty nie wyglądasz najlepiej, może.. – zaczęła łagodnie, gdy pochylił się nad nią.
-         Dla ciebie nigdy nie jestem za bardzo zmęczony. – odpowiedział, wpijając się w jej wargi.
-         Ale jutro wstajemy rano i.. – spróbowała ponownie. Naprawdę nie czuła się na siłach, by cokolwiek z nim robić. Pożałowała, gdy poczuła jego silny uścisk na nadgarstkach. Brunet popatrzył na nią z lekką złością.
-         Jeśli chcę się z tobą kochać, to właśnie to będziemy robić. – oznajmił zimnym tonem, a potem brutalnie ściągnął z niej koszulę. – A mogło być tak miło. – warknął jeszcze, jakby to była jej wina. Potulnie poddała się jego woli. Dotykał ją brutalnie, całował z zachłannością, tak, że aż odbierało jej tchu. Kochali się jak zwykle. Dla niej bardzo boleśnie i długo. Po wszystkim Nicolas udał się do łazienki, a ona jak zwykle narzuciła na siebie piżamę i zwinęła w kłębek, chowając pod kołdrą. Miała ochotę zapłakać nad swoim parszywym żywotem. Dlaczego nic z tym nie robiła? Dlaczego się na to godziła? Słyszała jeszcze jak Nick wrócił do sypialni i pożył się, ale udawała, że śpi. Zacisnęła mocno powieki, modląc się, że sen nadejdzie szybko. Nie mogła się już doczekać, kiedy znowu będzie w pracy. Kiedy oderwie się od niego, choć na chwilę.
     Zasnęła bardzo późno, więc rano była okropnie zmęczona. Wszystko robiła ociągając się. Nicolasa już nie było, z resztą jak zawsze. Stojąc przed lustrem rozmyślała nad snem, który miała w nocy. Nie rozumiała go, nie miał większego sensu. Siedziała nad jeziorem, prawdopodobnie na hogwarckich błoniach. Nie miała pewności, ale okolica zdawała jej się być znajoma. Słonce świeciło radośnie, muskając jej twarz ciepłymi promieniami. Dzień był przepiękny, ale mimo to ona czuła jakąś pustkę w sercu. W pewnym momencie usłyszała skrzypniecie, jakby ktoś nadepnął na suchą gałązkę. Odwróciła się gwałtownie, a jej, dotychczas smutne i jakby martwe serce, zabiło mocniej. Z początku postać przed nią była niewyraźna. Z pewnością był to wysoki mężczyzna o jasnej czuprynie, ubrany w luźną koszulę i beżowe spodnie. Podniosła się z miejsca, otrzepując kwiecistą sukienkę i ruszyła w jego stronę. Z każdą kolejną minutą twarz mężczyzny była coraz bardziej wyraźna, a gdy była przy nim, nie miała wątpliwości, co do jego tożsamości. Stał przed nią, z lekko ironicznym uśmieszkiem przylepionym do twarzy, we własnej osobie, Draco Malfoy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie odczuwała ogromnej tęsknoty, a jej serce nie tłukło się w klatce piersiowej jak szalone z radości, jaką odczuwała. Gdy tylko przyjrzała się mu uważnie, wpadła w jego ramiona. Blondyn przycisnął ją mocno do siebie z westchnieniem rozkoszy. Chwilę trwali w uścisku, kiedy wreszcie brunetka zadarła głowę do góry i spojrzała mu w roziskrzone, niemalże szare, oczy. Jesteś – szepnęła, uśmiechając się, a on odwzajemnił gest. Nachylił się nad nią, a wtedy cały obraz się rozpłynął. Nie rozumiała, co mogło to oznaczać. Nie miała pojęcia, o co mogło chodzić, ale musiała przyznać, że delikatność Malfoy’a, była cudowną odmianą po tym, co przeżyła poprzedniej nocy, jak i prawie każdej innej. Przytulał ją z taką delikatnością, że niemal czuła się kochana. Gdy rano wstała, miała wrażenie jakby nadal trzymał ją w objęciach. Tłumaczyła sobie to tym, że pewnie Nick wtulił się w nią w nocy, ale przecież doskonale wiedziała, że jego dotyk raczej przyprawia ją o mdłości. Westchnęła ciężko, wychodząc do sypialni. Nie mogła sobie teraz zawracać tym głowy. Niedługo miała być w pracy.




~*~

Dzień dobry. A więc tym oto pierwszym rozdziałem witam was na moim nowym blogu. Jeszcze nie jestem pewna, ale chyba będę tu wrzucała więcej niż jedno opowiadanie, ale to jak skończę to. 
Co do historii.. trochę ciemna, trochę inna. Wiem, ze wiele osób mogłoby się sprzeczać z całą koncepcją i w ogóle. Słaba Hermiona? Nagle sny o Malfoy'u? Taki jest mój pomysł i jak komuś się nie podoba, to nie zmuszam do czytania :)
Opowiadanie nie będzie długie, przewiduje 10 rozdziałów + epilog, czy coś w tym stylu.
W każdym razie, witam serdecznie wszystkich czytelników. Jeśli ktoś ma konto na blogspocie, to zapraszam do obserwowania. Na gadu informować nie będę, ponieważ takowego już nie posiadam. Nie sądzę jednak, że będzie to potrzebne. Będę gdzieś w okienku z boku pisała kiedy planuje dodać kolejny rozdział ;3  
Spotkałam się na kilku blogach z zakładką "zapowiedzi", więc jakbyście byli zainteresowani takową zakładką to piszcie, dodam ;3 
No, to by było na tyle. Mam nadzieję, że was nie zawiodę tą historią. Dawno niczego nie publikowałam.

Ściskam, Nusia.

5 komentarzy:

  1. faktycznie trochę mroczne i przerażające, ale dzięki temu jest ciekawe i znacznie bardziej pobudza wyobraźnię, gratuluję pomysłu i życzę powodzenie przy pisaniu kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog został dodany do Stowarzyszenia. Zapraszamy do wzięcia udziału w majówkowym konkursie dramione. Więcej informacji tu: http://www.stowarzyszenie-dhl.blogspot.com/2013/04/majowkowy-konkurs.html#comment-form

    Pozdrawiam serdecznie Ross.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej : )

    Takiego opowiadania jak twoje jeszcze nie czytałam. Masz oryginalną koncepcję pisania, która nadaje opowiadaniu tajemniczości i mroku.

    Hermiona tkwi w toksycznym związku, przeszła drastyczną metamorfozę z odważnej, radosnej Gryffonki w nieszczęśliwą, załamaną kobietę i do tego po nocach śni jej się Malfoy jako rycerz na białym koniu.

    Jednym słowem zrobiłaś na mnie ogromne wrażenie. Jestem ciekawa jak potoczą się jej dalsze losy.

    Pozdrawiam Lily M. ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo fajnie się zapowiada.
    naprawde :)
    czekam na więcej! :P

    Ps. prosze, wyłacz weryfikacje obrazkową ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku wydawało mi się że będzie takie średnie, ale postanowiłam dać twojemu prologowi szansę i nie przeliczyłam się. Cudownie to opisałaś. Głupi, głupi Nicolas ! Grrrr.... Takich zabić to mało, a jeśli chodzi o końcówkę to była wprost urocza.... Ehhhh ten Draco... Jak sądzę to on będzie nowym szefem Hermiony. Mam nadzieje że ją stamtąd weźmie od tego debila. Lecę czytać dalej. :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
    Melania z http://noowy-hogwart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń