Rozdział IV


     Szła niepewnie po schodkach, nie do końca wiedząc, czego ma się spodziewać. Niby Malfoy był uprzejmy i miły, czasem tylko lekko zgryźliwy i ironiczny, ale nigdy jej nie obraził. Wtedy jednak był przy nich Malcolm, a jeśli nie, to zawsze mogła iść do niego z pretensjami, a teraz będą sami. Tylko ona, on i mnóstwo pracy. A to mogło oznaczać jedno. Częste spotkania, rozmowy, wieczory w biurze, kolacje w restauracji. Och, była pewna, że gorzko tego pożałuje. Nicolas jej tego nie przepuści. Malcolm? Nie ma problemu. Niby czemu miałby czuć zagrożenie ze strony starego, zamężnego faceta? Co innego Draco. Młody, o wiele przystojniejszy, silniejszy, z ogromnym majątkiem i inteligencją. Tak, Draco był prawdziwym zagrożeniem, ale przecież nigdy nie tknąłby jej palcem, choć często żartował, że bardzo chętnie by to zrobił. Wzięła głęboki wdech i weszła do swojego gabinetu. Odrzuciła na bok niepotrzebne szpargały, a potem usiadła na krześle. Przeczytała notatkę zostawioną przez Mary i szybko zabrała się za szukanie potrzebnych umów. Złapała kilka kolorowych teczek, po czym łokciem nacisnęła klamkę i weszła do gabinetu Malfoy’a. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Prawie nic się nie zmieniło, kilka obrazów zniknęło, tak samo jak ramki ze zdjęciami Malcolma z rodziną. Brunetka ułożyła potrzebne dokumenty na biurku i odwróciła się z zamiarem wyjścia, gdy w drzwiach stanął nie kto inny, a jej nowy szef. Zamarła w bezruchu. Wyglądał na nieco zdziwionego jej obecnością w gabinecie, ale po chwili dotarło do niego, że pewnie wykonuje tylko swoją pracę. Zamknął za sobą drzwi i powolnym krokiem ruszył w stronę burka. Hermiona przyglądała mu się. Był świeżo ogolony, od razu można było to zauważyć i poczuć. Jego woda po goleniu delikatnie pieściła jej nozdrza. Pierwszy raz miał na sobie garnitur, nie licząc przyjęcia. Wyglądał bardzo przystojnie i poważnie. Panna Granger nie mogła nic poradzić na to, że nogi same jej zmiękły.

-         Dzień dobry. – przywitała się w końcu, gdy usiadł. Idiotka, a mogła rzucić to w drodze do wyjścia i zniknąć mu sprzed nosa.

-         Dzień dobry. – odpowiedział, odkładając swoją teczkę na bok. – Zrobiłabyś mi kawę? Rano nie zdążyłem niczego wypić, a jeśli nie dostanę dziennego zastrzyku kofeiny, to będziesz musiała prowadzi tą firmę za mnie. – zażartował, a ona skinęła głową. Od razu podeszła do aneksu i zabrała się za zrobienie mu wybawczej ambrozji.  – Co to za papiery? – spytał, przyglądając się teczkom i od razu złapał pierwszą z brzegu.

-         Umowy z placówkami, w których Malcolm chciał zainstalować te magiczne automaty. W piątek wieczorem przyniósł je David, mówiąc, że wszystko jest w porządku. Trzeba je tylko podpisać. – odparła, a on kiwnął głową na znak, że rozumie. Brunetka przegryzła dolna wargę, obserwując jak sięga po pióro. – Moim zdaniem, powinieneś jednak je jeszcze przejrzeć i się zastanowić, czy się z tym zgadzasz. Ale to tylko moje zdanie. – mruknęła, prędko odwracając od niego wzrok. Malfoy wpatrywał się w nią chwilę, w dłoni trzymając pióro, które po chwili odłożył. Złapał w dłonie umowę i zaczął ją przeglądać. Przez twarz brunetki przeszedł cień uśmiechu. Podeszła do niego i położyła obok kubek, udając, że nie widzi jego nachalnego wzroku, który powinien być skupiony na lekturze. 

-         Dzięki, potrzeba mi dużo tej kofeiny jeśli mam to wszystko przejrzeć. – rzucił z uśmiechem, sięgając po kubek. Znowu miała ochotę palnąć się w łeb. Nawet nie pomyślała, że mógłby chcieć filiżankę, że nie lubi pić w kubkach. Tak jak poprzednio, dała się ponieść przeczuciu, tej wewnętrznej wiedzy. Jakby znała go na wylot.

-         Nie ma sprawy. Coś jeszcze? – spytała, zażenowana.

-         Na razie to wszystko. Dam ci znać, jak z tym skończę. – oznajmił, upijając łyk ciemnego napoju. Przytaknęła i szybkim krokiem udała się do wyjścia. Oby ten dzień minął bez niepotrzebnych niespodzianek.



     Wbrew jej wszelkim obawą, praca w firmie zdawała się być taka sama, jak za panowania Malcolma. Oczywiście z wyjątkiem Dracona. Bank żył tym samym tempem i zdawał się rozkwitać. Draco miał mnóstwo dobrych pomysłów, a także liczył się z tymi, które ona mu podrzucała. Ogromnie się zdziwiła, gdy wdrożył w życie jej plan dla małych, nowych firm. Była to pożyczka, która miała pomagać na starcie. Wystarczyło kilka dokumentów, dobry biznes plan, który miał zapewnić o sukcesie i pożyczka gwarantowana. Malfoy przedstawił nowy plan radzie nadzorczej i gdy został przyjęty z entuzjazmem, poprosił Hermonę by wszystko dopracowała. Była zaskoczona. Fakt, często pomagała Malcolcmowi i liczył się z jej zdaniem, ale nigdy nie dał jej osobnego zadania. Za bardzo jej potrzebował. Ale Draco stanowczo powiedział, że ona ma się tym zająć, a sam często latał między swoim biurkiem, a jej po jakieś dokumenty. Minął miesiąc, a praca w banku była równie przyjemna, co niegdyś. Hermiona obawiała się jednak, co będzie, gdy wygaśnie jej umowa. Na całe szczęście jej niepewności miały być wkrótce rozwiane.



-         Kim jest Elizabeth Flame? – spytał blondyn, pochylający się nad niebieskim segregatorem. Jedna z pracujących w biurze.

-         Sekretarka Goslinga. – odpowiedziała bez wahania. Dobrze znała personel.

-         Sprawdza się? Czy może są z nią jakieś problemy?

-         Jest dobra. Nigdy nie słyszałam, żeby pan Gosling na nią narzekał. Jest sympatyczna, pracowita, młoda. Wie, co robi, dobrze się zna na bankowości. Skończyła studia bankowe. Jest córką mugolaków. – wyrecytowała. – Jest jedną z lepszych pracownic.

-         W takim razie, z chęcią  przedłużymy z nią umowę, prawda? – uśmiechnął się lekko, patrząc, jak dziewczyna kładzie przed nim kawę.

-         To pańska decyzja. – odparła, choć z całych sił chciała przytaknąć.

-         Mówiłem ci, mów do mnie Draco. Jesteśmy w tym samym wieku i znamy się ze szkoły. – powiedział ponuro. Przestało go bawić to całe traktowanie go jak obcego. – I odpowiedz na pytanie. Przedłużamy?

-         Ja bym tak zrobiła. – powiedziała, nie chcąc brzmieć, jakby coś mu narzucała.

-         A ja cenię sobie twoje zdanie. Przedłużamy. – zarządził i nabazgrał coś w dokumentach. Gdy tylko skończył, odsunął segregator i sięgnął po kolejny. Nie otworzył go jednak, podnosząc na nią wzrok. – Kiedy tobie wygasa umowa?

-         Za rok. – odpowiedziała, ukrywając przerażenie.

-         Hm. – zamyślił się, opierając wygodnie. – A chciałabyś kontynuować prace, czy masz mnie dość?

-         Z przyjemnością pracowałabym dalej, ale to jedynie pańska decyzja, czy..

-         Wywalę cię za tego pana. – warknął. – Draco. Mam na imię Draco i ty dobrze o tym wiesz. Powtórz: Draco.

-         Ale po co mam.. ?

-         Powtórz!

-         Draco. – wykonała szybko jego polecenie. Nie lubiła gdy się na nią krzyczy. Ciarki aż ją przeszły po całym ciele.

-         Doskonale. Skoro już doszliśmy do tego, że jesteś zdolna wypowiedzieć moje imię, to teraz możesz zacząć je używać. – uśmiechnął się szeroko. – Rozumiemy się?

-         Oczywiście.

-         Wspaniale! A skoro chętnie kontynuujesz pracę w Strafens UK, to upewnię się, żeby tak się stało. Nie myśl, że łatwo się mnie pozbędziesz. – zażartował, pochylając się nad kolejnym segregatorem. – Harold Longlife. Co wiemy o tym pracowniku? – spytał, spoglądając na nią. Nawet nie musiała się zastanawiać, od razu wyrecytowała mu wyuczoną formułkę. Malcolcm zawsze miał beznadziejną pamięć, więc to ona musiała mieć pewność, że zna każdego jednego pracownika. Opracowała sobie system i wyuczyła się wszystkich nazwisk, jakie musiała znać. Nie tylko pracowników, ale także różnych osobistości, wspólników, czy ważniejszych klientów. Nie mogła pozwolić, by jej szef zrobił z siebie pośmiewisko.





     Wieczór wydawał się być jak każdy inny. Czekała na powrót Nicolasa, czekała na najgorsze. Ten dzień był nazbyt przyjemny. Draco był w wyśmienitym humorze. Rzucał, co chwilę żartami i uśmiechał się do niej tak, jak lubiła najbardziej. Serce szalało jej z radości, a kąciki ust mimowolnie sunęły ku górze. Od dawna nie uśmiechała się tak naprawdę, ale on potrafił to z niej wydobyć. A to wszystko dlatego, że sny z nim w roli głównej powróciły. Tym razem się nie broniła. Bo co to da? Walczyła z jego obrazem w swojej głowie, a on ciągle powracał jak bumerang. Skoro już się tak pchał w jej życie, to mogła z tego skorzystać.

     Siedziała na kanapie, czekając na przyjście Nicolasa. Już od godziny powinien być w domu. Była zaniepokojona. Nie zdarzało mu się spóźniać. Zawsze przychodził o umówionej godzinie. Nagle do domu wleciał błękitna wrona. Zatrzymała się przed nią, trzepocząc skrzydłami.

-         Kochanie, będę o północy, mamy harmider w pracy. Nie czekaj na mnie. – odezwało się ptaszysko głosem jej narzeczonego, a potem rozpłynęło się w powietrzu. Chwilę siedziała sztywno, wpatrując się w przestrzeń, gdy w końcu dotarło do niej, że tego wieczora będzie miała spokój. Uśmiechnęła się szeroko, podnosząc z kanapy, gdy coś zastukało w okno. Podskoczyła lekko przestraszona, a potem walnęła się w czoło. To tylko sówka. Nic jej nie grozi. Podeszła do zwierzęcia i wpuściła je do środka. Odwiązała od jej drobnej nóżki wiadomość i podała sowie krakersa. Mogłaby przysiądź, że gdzieś już widziała tego szarego malucha.



Kochana Hermiono,



Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam. Byłam strasznie zajęta ciągłymi treningami i wyjazdami, a gdy byłam już wolna, padałam na łóżko z braku sił. Jednak to nie o tym chciałam z tobą pomówić. Co powiesz na spotkanie? Wracam do Londynu na stałe. Mam ci tak wiele do powiedzenia! Tyle się zdarzyło w ciągu tych sześciu miesięcy. Co powiesz na kolację jutro wieczorem? Wiem, że to dość nagłe, ale niestety mam zapchany grafik. Czekam niecierpliwie na odpowiedź.



Tęsknię za tobą.

Twoja Ginny.





     Hermiona wpatrywała się w list z niedowierzaniem. Myślała, że jej kontakt z przyjaciółmi urwał się bezpowrotnie. Harry i Ronald nigdy nie lubili Nicolasa, często się o niego kłócili. Natomiast jej kochana Ginny ciągle była w trasie z Harpiami. A więc jednak o niej nie zapomniała? Chciała się z nią spotkać? Brunetka uśmiechnęła się szeroko, tak jak robiła to kilka lat temu. Była szczęśliwa na samą myśl zobaczenia najlepszej przyjaciółki. Jej radość jednak szybko zniknęła. Nie było mowy, żeby Nick pozwolił jej na wyjście z Ginny. Nie lubił jej przyjaciół z wzajemnością. Uważał, że nastawiają Hermionę przeciwko niemu i wcale się nie mylił, choć ona zapewniała, że to nieprawda. Co zrobić? Nie mogła zaprzepaścić takiej szansy. Nie mogła pozwolić, by Ginny kompletnie o niej zapomniała. Tak bardzo za nią tęskniła.. Panna Granger szybko usiadła przy biurku i zabrała się za pisanie wiadomości.





Droga Ginny,



Bardzo chętnie się z tobą zobaczę, jednak wieczór kompletnie mi nie pasuje. Co powiesz na lunch? Poproszę szefa o dodatkowy czas, na pewno się zgodzi. Zjemy, obgadamy, co się da i umówimy na kolejne spotkanie. Pozdrów proszę Harry’ego i całą rodzinę.



Ja również bardzo tęsknie.

Hermiona.





Uśmiechnęła się, czytając jeszcze raz wiadomość. Była krótka, ale o to chodziło. Przywiązała list do nóżki szarej sówki, a potem wypuściła ją przez okno, uprzednio podając adresata. Nie mogła się doczekać, choć jakaś część jej była przerażona. Zobaczy się z Ginny! Z jej ukochaną Ginny! Ten dzień nie mógł być piękniejszy. 


~*~


Dzień dobry. Tak jak obiecałam, w końcu w terminie! :D 
Jak mija wam dzień dziecka? Dostaliście coś ciekawego? Ja na wiele nie liczyłam, w końcu już dorosła jestem, ale mamusia nie zapomniała o swojej najmłodszej córeczce. :) 
W moim życiu panuje taki harmider. Nie wiem w co ręce włożyć. Nauka, nauka, nauka. Trzeba się postarać, żeby wszystko było cacy. 
Ale za dwa tygodnie planuje weekend za miastem, bo kolega ma urodziny. W końcu odpocznę od gwaru i rodzinki :) Działeczka, ognisko, las, jeziorko, spokój i cisza. No i wieczorem troszkę balowania, ale to też tak na odprężenie :p
 1168 wejść. Dla was może być to mało, ale dla mnie brzmi cudownie. Dziękuję bardzo wszystkim, którzy odwiedzają, czytają i komentują. Jesteście kochani :*
Co do historii, mam nadzieję, że was nie zawiodę i nie przesłodzę niczego. Ale czasem będą chwilę szczęścia, momenty w których życie Hermiony nie będzie takie okropne jak zwykle. Dlatego mam ogromną nadzieję, ze tego nie spitole. :)
Już prawie jesteśmy na półmetku. Tylko 6 rozdziałów i epilog do końca. Ale ten czas szybko leci. :)
Jak myślicie co się teraz stanie? Hermiona wyjawi Ginny swój sekret? Jaki wkład będzie miał we wszystko Draco? Co z Harry'm i Ronem? Jak zareaguję na odnowienie przyjaźni Nick? 
Wszystkiego dowiecie się już wkrótce :)
PS. Gdybyście nie wiedzieli, z każdym nowym rozdziałem jest dodawana zapowiedź kolejnego w zakładce po prawej. :)

Ściskam, Nusiaa.

4 komentarze:

  1. Uwielbiam tego bloga :D Draco jesttu taki wyjatkowy, ron (celowo z malej :D) i Harry sie kloca z Hermiona co bardzo lubie, a Ginny jako jedyna zachowuje sie odpowiednio :D na dodatek jest jeszcze Nicolas - jest swietnie wykreowany :D
    Na dodatek sama fabula - mmmm *.* dzisiejszy rozdzial byl po prostu perfekcyjny <3 zachowanie Draco - nie do opisania jest moj zachwyt :)
    Nie moge sie juz doczekac kolejnego rozdzialu! Zapraszam na historia-hermiony-riddle.blogspot.com
    Buziaki
    Ciocia Flo

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm. Co by tu... Może zacznę od tego, że wpadłam tu przypadkiem i w ogóle nie żałuję. Cieszę się, że znalazłam opowiadanie, inne niż cała oklepana reszta i to takie, które da sie czytać. ;) Biorąc pod uwagę średnią wieku autorek niektórych blogów, znaleźć kogoś w moim wieku, kto zajmuje się paringiem Dramione jest dość trudno. :D Po przeczytaniu tych kilku rozdziałów w mojej głowie ciągle kotłują się myśli i pytania: Co będzie dalej? Zastanawiam się jaką rolę odegra tu Draco i czy wszystko co chciałabym tu zobaczyć, rzeczywiście zmieści sie w tych 10 rozdziałach o których pisałaś wcześniej. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział<3
    Czekam na kolejny z niecierpliwością!

    Pozdrawiam Jagoda:);*

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie wykreowałaś postać Draco, jest taki przyjazny i sympatyczny :)

    OdpowiedzUsuń