Rozdział VI


     Przez następny miesiąc była najszczęśliwszą kobietą na ziemi. No prawie. Nie raz widywała się z Ginny w czasie przerwy na lunch, czasem, gdy Nicolasa nie było, spotykały się na wspólnej kolacji. Dwa tygodnie od ich pierwszego spotkania dołączyli do nich chłopcy. Hermiona nie mogła być szczęśliwsza. Miała wszystko, co najważniejsze przy sobie. Miała przyjaciół, miała Draco. Tylko Nick psuł cały ten szczęśliwy obrazek. Nie podobało mu się odnowienie znajomości przez jego narzeczoną. Był na nią ciągle zły i nie traktował jej za dobrze. Każde kolejne spotkanie z przyjaciółmi denerwowało go coraz bardziej, a to oznaczało tylko jedno. Ból, cierpienie, łzy. Tortury. Bo to właśnie robił i w końcu to zrozumiała. Torturował ją, a ona nie mogła nic zrobić. Nie wiedziała nawet, co uczynić. Ale to nie miało znaczenia. Miała swoich bliskich przy sobie i nic nie mogło zniszczyć tego szczęścia, nawet to, co robił jej Nick.
    
     Kolejny dzień w pracy zdawał się być taki sam jak każdy inny. Nic nie zwiastowało tragedii, która miała nastąpić. Hermiona chodziła lekko obolała po wczorajszej nocy, ale szczęśliwa. Miała się spotkać z Ginny i chłopakami na kolacji w nowym mieszkaniu Rona. Uznał, że mieszkanie nad sklepem mu nie wystarczy, z resztą zaczął umawiać się z jedną dziewczyną z biura i jak na razie wszystko szło w dobrym kierunku. Nie licząc spotkania z przyjaciółmi, Draco był dzisiaj w wyśmienitym humorze. Co chwilę rozbawiał ją swoim zachowaniem. Gdyby nie zmęczenie, to byłoby idealnie.
     Niosła papiery, o które poprosił ją Malfoy. Zatrzymała się przy drzwiach, czując jak kręci jej się w głowie. Nie zjadła niczego rano, nie miała apetytu i w ogóle nie czuła się na siłach, żeby cokolwiek robić. Ledwo wygrzebała się z łóżka, żeby pójść do pracy. Wzięła głęboki wdech i przywróciła na twarz uśmiech. To nic takiego. Ile razy zdarzyło jej się nie zjeść, bo nie miała czasu? Wiele i nigdy nic się nie stało.
-         Mam te papiery, które chciałeś przejrzeć. – oznajmiła, zamykając za sobą drzwi.
-         Świetnie, połóż je na biurku i zostań. Przyda mi się twoja pomoc. – oznajmił znad kartki papieru. Brunetka skinęła głową i ruszyła w stronę biurka. Zatrzymała się w połowie drogi. Papiery wypadły jej z dłoni. Złapała się za głowę. Miała wrażenie, że jest na karuzeli. Wszystko zaczęło się ruszać. – Hermiona? – spytał zaniepokojony Draco. Brunetka ledwo go usłyszała. Blondyn wstał, powoli się do niej kierując. Wszystko zaczęło się rozmazywać, a nogi odmówiły posłuszeństwa. W ostatnie chwili poczuła, jak czyjeś ręce chronią ją przed upadkiem, a potem była już tylko ciemność.

     Malfoy pochylał się nad swoją sekretarką z przerażeniem. Ledwie do niej dobiegł, łapiąc tuż przy ziemi. Klęczał na drewnianej podłodze, trzymając ją w swoich ramionach. Była taka krucha, taka chudziutka. Nie raz się już zastanawiał, czy udałoby mu się objąć jej talie dwoma dłońmi. Potrząsnął nią lekko, nawołując jej imię, ale nic to nie dało. Hermiona leżała jak nieżywa na jego rękach. Był przerażony. Nie chodziło o sam fakt, że trzyma nieprzytomną kobietę. Nie, to nie zrobiłoby na nim wrażenia. Ale to była Hermiona. Od jakiegoś czasu wiedział, że coś jest nie tak, ale nie pytał. Gdyby chciała, to by mu powiedziała. Teraz jednak było za późno. Obawiał się, że coś się wydarzy i miał rację. Nie sądził jednak, że dziewczyna zemdleje. Przeniósł ją na kanapę i położył, zastanawiając się, co zrobić. Szybko odpiął kilka guzików jej koszuli. Musiało jej być duszno. Potrzebowała trochę świeżego powietrza. Była blada, ale to zauważył już na początku ich nowej znajomości. Coś było nie tak już wtedy. Otworzył szeroko okno, wpuszczając do środka świeże powietrze. Było gorąco. Wiosna już przybyła i dawała wszystkim popalić. Słońce grzało niemiłosiernie, wszyscy czerpali korzyści z pięknej pogody. Spojrzał na nieprzytomną dziewczynę. Musi ją zmusić do wyjścia na słonce. Jej skóra nie wyglądała najzdrowiej. I zapewne grzała się w tej okropnej koszuli. Głupota, przecież on nie miał nic przeciwko mniej formalnemu strojowi. Nie miałby nic  przeciwko sukience. Wręcz przeciwnie. Potrząsnął głową. Nie czas myśleć o przyjemnościach. Podszedł do brunetki i upewnił się, że miała pod spodem koszulkę. Doskonale. Szybko rozpiął guziki jej koszuli. Kto o zdrowych zmysłach założyłby coś z długimi rękawami w taką pogodę? Chyba tylko ona. Ucieszył się, gdy uporał się z ostatnim guzikiem i powoli zsunął z jej ramion materiał. Zamarł w bezruchu na to, co zobaczył. Z wrażenia usiadł na podłogę obok kanapy. To nie mogła być prawda. Miał jakieś zwidy. Może za długo siedział na słońcu? Dotknął delikatnie ramienia kobiety, ale fioletowe sińce nie zniknęły. Wręcz przeciwnie, wydawały się jeszcze bardziej prawdziwe. Choć wiedział, że to niewłaściwie, podwinął nieco białą bluzkę, a jego przerażenie wzrosło. Wiele kolorowych sińców, jedne starsze, inne nowsze i parę ran, które były zadane czarami, nie miał, co do tego wątpliwości. Blondyn przetarł twarz dłonią. To wszystko było niedorzeczne, niemożliwe. Kto mógłby jej to zrobić? Na pewno nie jej przyjaciele. Byli dobrymi ludźmi, a poza tym, długo się z nią nie widzieli, a gdy odnowili kontakt, była szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Nie miała innych znajomych, tylko.. Nicolas, jej narzeczony. Malfoy zacisnął pięści na myśl o tym facecie. Widział go tylko na zdjęciu, które stało na jej biurku, ale to mu wystarczało. Wyglądał na bydlaka. Draco znał ten typ. Niby porządny, kochający facet, a w środku kryje się bestia. Był wciekły. Nie wiedział, co robić. Dlaczego Hermiona dawała się tak krzywdzić? Przecież była silną dziewczyną, umiała się postawić. Nie raz przecież dowiodła w szkole, jak wiele potrafi znieść. Walczyła ze Śmierciożercami, pomogła Potter’owi pokonać Czarnego Pana. Dlaczego nie mogła sobie poradzić z jednym facetem? Był silny, ale co z tego? Nie znał osoby, która znała się na zaklęciach tak jak ona. Była niesamowita w czarach. Dlaczego nic nie robiła? Dlaczego mu na to pozwalała? Bała się, to oczywiste, ale mogła się postawić. Z łatwością zrobiłaby mu krzywdę. Musiał to wszystko wyjaśnić, nie mógł pozwolić, by to dalej się ciągnęło. Nie miał za wiele czasu, musiał działać szybko. Nie mógł jej pozwolić na zbyt długie obcowanie z tym draniem.
-         Obiecuję, że cię z tego wyciągnę. Obiecuję. – szepnął, dotykając jej policzka. Nachylił się nad nią, całując w czoło. – Będziesz wolna. Zobaczysz. – dodał, a potem z powrotem zapiął jej koszulę. Jeszcze jej nic nie powie. Musi wymyślić coś innego. Musi sobie z tym poradzić sam, żeby ten drań nie mścił się na niej. A gdyby tak.. Uśmiechnął się blado. Nie mogło mu się nie udać. Upewnił się, że dziewczyna wygląda normalnie. Zostawił tylko kilka guzików odpiętych, żeby miała czym oddychać. Poszukał w podręcznej apteczce eliksiru wzbudzającego. Miał nadzieję, że podziała też na omdlenie. Wziął też eliksir pieprzowy, żeby wzmocnić jej siły. Był pewien, że zwali to na zmęczenie, niewyspanie, czy coś podobnego i miał zamiar udawać, że uwierzył. Musiał ją jakoś obronić i już wiedział, co robić.

     Powoli otworzyła ciężkie powieki, jednak zaraz oślepiona światłem słonecznym, znowu je zamknęła. Nie miała jednak zamiaru leżeć bezczynnie, więc zaczęła szybko mrugać, przyzwyczajając wzrok do jasnego otoczenia. Nie zdążyła się nawet rozejrzeć, bo już nad nią zwisał Draco. Przyglądała mu się w milczeniu, zastanawiając się, czy dalej śni. Blondyn pochylał się nad nią, koszulę nad szyją miał nieco rozpiętą, a włosy roztrzepane. Patrzył na nią tym wzrokiem, wypełnionym troską, który widywała tylko wtedy, gdy udawała się do krainy marzeń. Malfoy otworzył usta i powiedział coś do niej, ale nie usłyszała. Była zbyt zajęta obserwowaniem jego pięknej, anielskiej twarzy. Diabeł w skórze anioła. Gdyby tylko mogła go mieć dla siebie. Niewiele myśląc uniosła do góry rękę, wplątując ją w jego platynowe włosy.
-         Hermiono? – spytał zaniepokojony, dotykając jej czoła i policzków. Nie miała temperatury, ale to nie tłumaczyło jej rozmarzonego spojrzenia.
-         Gdybyś tylko był prawdziwy. – westchnęła smutno, bawiąc się jasnymi kosmykami. Pogłaskała go po policzku, a potem kciukiem przejechała po lekko rozchylonych wargach. – Gdybyś tylko był taki już zawsze.
-         Hermiono? – ponowił pytanie. Był zmieszany, nie wiedział, co robić. Bał się o nią, martwił i wiedział, że musi jej pomóc. Wiedział, że nie może jej wykorzystać. Nigdy. Ale gdy mówiła do niego tym tonem, gdy tak śmiało go dotykała i patrzyła na niego tak, jakby coś znaczył, jego serce poruszało się jakby zupełnie oszalało. Chciał ją pocałować, chciał ją posiąść, mieć tylko i wyłącznie dla siebie. Chciał ochronić ją przed całym światem i dać wszystko, czego tylko zapragnie. Ale nie mógł. Wiedział, że byłaby na niego zła.
-         Nie chcę wiele. Tylko bądź. – szepnęła, a potem złapała go za kark i przyciągnęła do siebie. Delikatnie dotknęła jego warg swoimi, nie bacząc na jego zaskoczenie. Jakby  żyła w jakiejś fantazji. Jakby nie widziała, że to nie jest jej Draco. Blondyn był zaskoczony. Z jednej strony chciał się od niej osunąć, wiedząc, że będzie tego żałowała, z drugiej zaś, tak bardzo jej pragnął. Od tak dawna chciał poznać smak jej ust i teraz było mu to dane. Ujął jej twarz w dłonie, choć rozsądek kazał mu odejść. Niestety, serce wołało o wiele głośniej. Hermiona zarzuciła mu ręce na szyję i pozwoliła unieść się lekko, gdy chłopak usiadł na dużej kanapie. Oczy miała mocno zaciśnięte, rozkoszując się smakiem jego warg. Były takie jak zawsze. Uśmiechnęła się, odsuwając od niego lekko. Draco dyszał cicho, obejmując ją mocno w pasie. Hermiona dotknęła palcem jego zaróżowionych ust i zachichotała. Malfoy błagał w duszy, żeby to wszystko się skończyło. Nie dlatego, że mu się nie podobało, o nie. Bał się raczej tego, że przyzwyczai się do rozkoszy jaką mu dawała, a potem zostanie brutalnie wzbudzony z tego snu. – Lubię je. – szepnęła, nie odsuwając palców od jego rozchylonych warg. – Bardzo lubię je całować.
-         Hermiono. – wysapał cicho. Już nie próbował jej ocucić, nie chciał by ta Hermiona odeszła. Chciał już na zawsze trzymać ją w ramionach. Nie dbać o nic, ani o nikogo, tylko o nią. Brunetka pogłaskała go po policzku, marszcząc lekko brwi.
-         Spójrz na mnie, Draco. – powiedziała spokojnie. Natychmiast wykonał jej polecenie. Uśmiechnęła się. Jak zwykle czułość biła z jego oczu. Czułość i chęć na więcej. Chęć posmakowania jej całej. Ale zaniepokoił ją strach i niepewność, która również się w nich przyczaiła. – Draco, coś nie tak? – zmartwiła się.
-         Jak coś mogłoby być nie tak, gdy jesteś przy mnie? – spytał, zaczesując jej włosy za ucho. Od razu porzuciła wszelkie niepewności. Malfoy ułożył ją z powrotem na kanapie, tak by nad nią dominować. Zaśmiała się, obejmując go mocno.
-         Nigdy mnie nie zostawiaj, dobrze? – poprosiła.
-         Nigdy. Przenigdy. Nawet gdyby mnie torturowano. – odpowiedział z pasją, machnąwszy na coś ręką, ale ona nie zwróciła na to większej uwagi. Uśmiechnęła się szeroko, dotykając jego twarzy.
-         Tak wiele dla mnie znaczysz. – wyznała i ponownie złączyła ich wargi.
      -     Chciałbym, by to była prawda. – mruknął ze smutkiem. Dziewczyna oderwała się od niego prędko. Jak mógł jej nie wierzyć? Przecież był dla niej wszystkim. Był ukojeniem w złych chwilach, był tym, który dawał jej nadzieje na lepsze jutro. A jednak nie wierzył, że ona może go kochać. – Przepraszam, Hermiono. Tak bardzo cię przepraszam. – szepnął i nachylił się nad nią. Z pasją i mocą musnął jej usta, robiąc to niemal brutalnie, jednak jednocześnie włożył w to tyle namiętności, że słowa były zbędne. Hermiona jednak była niespokojna. Nie wiedziała, za co ją przeprasza i co to wszystko ma znaczyć. Rozkoszowała się jednak pocałunkiem, gdy nagle poczuła senność i zmęczenie. Już nie miała siły oddawać pocałunku, ręka wyplątała się z włosów blondyna. Czuła jeszcze jak Draco odsuwa się od niej, powtarzając ciche przeprosiny. Co zrobiłeś ukochany?

~*~


No witam cieplutko. Rozdział publikuje dzisiaj, bo w weekend mam romans z fizyką, historią i PO, więc raczej nie będę miała czasu na ISIP.  
Tak w ogóle to dzisiaj blogspot ze mną nie współpracuje :( 
Co do rozdziału to mam mieszane uczucia, chociaż wcześniej byłam zadowolona. Teraz mam wrażenie, że troszkę przesłodziłam ten rozdział, nie chodzi mi o omdlenie Hermiony, ani całą sytuację z odkryciem, ale raczej o tą scenę po przebudzeniu, kiedy to dziewczyna nie była do końca świadoma swoich czynów. 
Mam jednak nadzieję, że nie przesadziłam. W końcu za 4 rozdziały koniec, akcja musi się toczyć szybko, prawda? :)  
Mam też przede wszystkim nadzieję, że dalsza część was nie zawiedzie.  
Nie mogę doczekać się wakacji! 

Ściskam, Nusiaa.

4 komentarze:

  1. o kurde!:D
    Boże, tak się cieszę że Draco zobaczył ten siniaki :D
    i te pocałunki... mmmm ♥
    Jak to 4 rozdziały i koniec? ;o
    świetny rozdzial :)
    zapraszam do mnie: droga-do-milosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No 4 i epilog :) Bo to będzie krótkie opowiadanie, mówiłam to na początku. Wypaliłam się i jakoś nie mogę naskrobać nic dłuższego :( Ale za to po tym pojawi się jakaś nowość, jeśli coś wymyślę ;)

      Usuń
  2. No Ty chyba Słońce żartujesz! 4 rozdziały i epilog?! Ale wiem.. Zawsze dobre i te 4 rozdziały. Ja to muszę Cię i siebie zmusić byśmy napisały coś w końcu.. No i Dramionowego postawiły w końcu, bo oba zaniedbujemy. ;x Ale to nie w temacie.. Rozdział? Jak zwykle świetny. Krótki. Ale świetny. Nie cierpię tej jej narzeczonego i całe szczęście, że Draco odkrył te siniaki. W końcu i tak by musiało to wyjść na światło dzienne.. Cóż, na początku myślałam, że jest w ciąży, ale na szczęście moje obawy poszły w zapomnienie. Uwielbiam tą ostatnią scenę, tylko że.. czyżby on jest coś tam wsypał czy coś, że ona usnęła? Ale i tak cudownie. Czekam na więcej! Peeeełno weny życzę Kochana. Pozdrawiam, Kate. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny rozdział który bardzo mi się podoba. :d Jestem ciekawa w jaki sposób Draco spełni swoje słowa względem Hermiony.

    OdpowiedzUsuń